poniedziałek, 3 czerwca 2013

It s too cold outside for angels to fly...

Rozdział, rozdział, w końcu mamy rozdział :3 Napisałam połowę z dwa tygodnie temu i od tamtego czasu nie miałam siły go skończyć -.- Nie martwcie się-nie zostawie opowiadania nieskończonego :)

Zapraszam na 'It s too cold outside for angels to fly...'

 

2 miesiące później...
Newark. Małe miasteczko w stanie New Jersey. Zawsze było uznawane za jedno z niebezpieczniejszych miejsc w kraju lecz nie na taką skalę jaką osiągnęło dzięki historii 'nocnego łowcy'. Minęły dwa miesiące. Dwa miesiące fali nieustających morderstw. Wszystkie spowodowane przez jednego sprawcę. Ciała ofiar były zmasakrowane, jednak na miejscu zbrodni nie pozostawiono żadnych śladów. To był profesjonalista. Wodził wszystkich policjantów za nos. Całe miasteczko żyło w nieustającym strachu o następny dzień. Ci, których było stać na przeprowadzkę już dawno się stąd wynieśli,a Ci, którzy nie mogli sobie na to pozwolić czuli się jak zwierzyna wystawiona na polowanie. Była jednak osoba, która powoli zaczęła składać historię morderstw do kupy. Funkcjonariusz Toro. Miał kilkoro podejrzanych, jednak jeden z nich szczególnie przykuł jego uwagę. Gerard Way-zamknięty w sobie nastolatek znienawidzony przez wszystkich. Jako jedyny w fali panującego wokół strachu zachowywał się tak jakby nic się nie stało.Nadal jednak brakowało na niego dowodów. Każda z ofiar w jakimś stopniu zaszła mu za skórę, po każdej śmierci był niewzruszony, a czasami można było zobaczyć dumny uśmiech na jego twarzy kiedy ktoś wspominał o którymś z morderstw. Cała ta sytuacja coraz bardziej śmierdziała.
-Trzeba zacząć śledzić tego dzieciaka-powiedział do siebie Ray.
Wstał z fotela i ruszył do komendanta. Otworzył drzwi do jego gabinetu. Przed podjęciem jakiejkolwiek akcji musiał uzyskać zgodę od swojego przełożonego.
-Witaj funkcjonariuszu Toro. Co Cię do mnie sprowadza?

-Panie komendancie, ja przyszedłem prosić o pozwolenie na rozpoczęcie przez patrol policji kriminalnej śledzenia niejakiego Gerarda Way'a. Wiążę się to ze sprawą nocnego łowcy.
-Widzę, że znalazłeś sobie w końcu punkt zaczepienia. Jesteś jednym z naszych najlepszych policjantów dlatego zgadzam się. Trzeba w końcu rozwiązać tę sprawę.
-Dziękuję komendacie.-Ray wyszedł z gabinetu i skinął na swoich współpracowników z policji kriminalnej. Gdy podeszli bliżej wyciągnął zdjęcie podejrzanego.
-To jest właśnie Gerard Way. Macie go śledzić w ukryciu i meldować mi o każdym podejrzanym zachowaniu z jego strony.
-Tak jest!

Możliwe, że był to tylko zwyczajny dzieciak jednak Ray miał dziwne przeczucie, że śledzenie go może być kluczem do całej zagadki.

*FRANK I GERARD*
Sobotni poranek, godzina 10.00. Dzień zapowiadał się idealnie. Mimo, iż był listopad pogoda była dość ciepła i słoneczna. Gerard spał tuląc się do swojego ukochanego, gdy nagle ich cudowny sen został przerwany przez dźwięki budzika. Gee otworzył oczy i wyłączył irytujące urządzenie. Spojrzał na swojego kochanka, który powoli się budził. Był tak niesamowicie uroczy. Schylił się nad nim i delikatnie ucałował jego wargi. Frank otworzył oczy i zaskoczony oddał pocałunek.
-Kocham takie pobudki w Twoim wykonaniu.
-Nie moja wina, że jesteś tak czarujący.-odrzekł Gerd i zaczął całować szyję swojego chłopaka.
-Ej, ej. Starczy tego dobrego kochanie. Już wystarczająco wymęczyłeś mnie dziś w nocy. Jeszcze trochę i przez Ciebie zaciążę i co wtedy? Będę matką w wieku 18 lat? Nie ma mowy.-powiedział Frank oburzonym tonem i gwałtownie wstał z łożka. Pościel szybko zsunęła się z jego niczym nieokrytego ciała, a on sam dumnym krokiem ruszył do łazienki.
-Boszz coż za finezja ruchów. Frankie chczę Cię żobaczycz w sztroju kąpielowym.
-Pieprz się zboczuchu!-odparł próbując powstrzymać śmiech.
-Dobrze, ale z Tobą?
-Nie kurwa, z matką Teresą.
Powiedziawszy to Frank wszedł do łazienki a Gerard ułożył się wygodniej na łóżku i zaczął rozmyślać. Tak wiele zdarzyło się w ciągu tych dwóch miesięcy. Śmierć goniła śmierć. Każdy kto kiedykolwiek w jakikolwiek sposób ich zranił stracił życie, łącznie z rodzicami Franka. Od zawsze byli rygorystyczni i przepełnieni stereotypami. Gdy tylko dowiedzieli się, że ich syn jest gejem zamienili jego życie w piekło. Zamknęli go w pokoju i z niego nie wypuszczali. Zrobili mu dziurkę w drzwiach, przez którą podawali mu jedzenie. Wszystko było oczywiście dla jego dobra. Zakazali mu kontaktu z Gerardem i starali się mu go uniemożliwić na wszystkie możliwe sposoby. Nie wpadli tylko na to, że co noc będzie przychodził do Franka z pieprzoną kartką i długopisem przystawiając wiadomości do szyby zamkniętego okna. Pewnej nocy Frankie nie wytrzymał. Miał już dość takiego traktowania. Jego rodzina stała się dla niego najgorszym katem. Wystarczyła jedna kartka z napisem:'Zabij ich' i już następnego dnia był wolny. Donna zrozpaczona losem chłopaka, który został osierocony pozwoliła mu się do nich wprowadzić. I tak zamieszkali razem. Już nic nie mogło ich rozdzielić.

Do pokoju wszedł Frank owinięty ręcznikiem w biodrach. Krople wody skapywały z kosmyków jego włosów prosto na jego tors. Wyciagnął z szafy czarne rurki i bluzkę na ramiączka, w które szybko się przebrał.
-Jesteś tak nieziemsko seksowny.-powiedział Gee i oblizał sobie wargi.
-Ty mnie tu nie uwodź tylko rusz tyłek i idziemy.

-Dokąd Ty chcesz iść? Jest sobota. Daj żyć.
-Idziemy na urodziny Alicji! ZAPOMNIAŁEŚ!?!
-O cholera! Mieliśmy być na 12! 
-Brawo geniuszu! Całe szczęście, że ja tu jestem od myślenia bo byśmy nawet prezentu nie mieli. Ubieraj się, a ja czekam na dole.
-Wiesz, że nikt mnie tak seksownie nie wkurwia jak Ty?
-Ta ta ta. Pornola nie będziemy dla niej kręcić więc rusz ten swój jędrny tyłek.-powiedział Frank i zszedł na dół.
Co jak co ale ostatnie tekst Frankiego porządnie pobudził wyobraźnię Gerarda.




Wybaczcie wszystkie literówki i błedy ale jest 4 nad ranem i nie mam siły tego sprawdzać ;ccc