czwartek, 19 września 2013

You found me...

Ciężkie, ciężkie czasy nadeszły. Pełno problemów, nauki, deszczu i zmęczenia. Padam na twarz. Chciałam dodać ten rozdział już ze trzy dni temu ale nie miałam siły go skończyć. Co siadałam to zasypiałam przed monitorem. Dośc tego pierdzielenia. Zapraszam na rozdział 15 (zbliżamy się już do końca tego frerarda tak btw)


Szedł ciemnymi ulicami nocnego Newark. W jego sercu szalała burza. Jego ciało przechodziły dreszcze złości. Miał ochotę rzucić się na ziemię, wić się i krzyczeć z bezsilności. Jak Frank mógł to zrobić?! Dlaczego?! To wszystko tak bardzo bolało. Cholerny Thomas. Jak on śmiał dotknąć jego ukochanego? Co za gnojek. Gee poczuł, że nie może dłużej panować nad swoją złością. Upadł na ziemię, po jego kręgosłupie szła fala, które odbierała mu władzę nad kończynami. Zły Gerard wrócił do gry i tym razem nie miał zamiaru czekać aż prawdziwy Gerd zaśnie. W ciągu jednej chwili przejął kontrolę nad całym jego ciałem.
-Nareszcie w domu.-powiedział do siebie i wolnym krokiem ruszył w stronę domu Thomasa.
**********************************************

Komisarz Toro wraz ze swoimi współpracownikami już od pewnego czasu śledził młodego Way'a. Ray od początku miał przeczucie, że ten chłopak doprowadzi ich do rozwiązania zagadki.
To popołudnie i wieczór spędzili siedząc w samochodzie pod domem niejakiej ALicji. Z tego, że ludzie przychodzili z prezentami można było wywnioskować, że jest ona solenizantką owego dnia. Dochodziła godzina 23.00. Wszyscy byli zmęczeni i powoli chcieli zbierać się do domów.
-Ray zbierajmy się . Zobacz-impreza toczy się w najlepsze. Nie sądzę, żeby nocny łowca miał dziś zaatakować.

-Może i macie rację. Poczekajmy choć jeszcze chwilkę.
-Skoro tego sobie życzysz szefie.
Spędzili w tym samym miejscu jeszcze ok. 10 minut gdy nagle zobaczyli wybiegającego z imprezy wystraszonego chłopaka. Biegł przed siebie , nie odwracając się, jakby czuł, że za chwilę spotka go coś strasznego. Komisarz Toro chciał go zatrzymać,lecz jego próby spełzły na niczym. Wtem z domu wybiegł także bardzo zdenerwowany i roztrzęsiony Gerard.
-Chłopaki to nasza szansa. Wsiadać za kółko i jechać z nim. Już!Już!Już!-szepnął do reszty policjantów.

Wszyscy chórem rzucili się do samochodu i ruszyli za wkurzonym Gee. Nagle zobaczyli, że podejrzany upada. Z daleka wyglądało to, jakby miał właśnie jakiś atak. Przerażony funkcjonariusz Toro wybiegł z samochodu by rzucić się z pomocą poszkodowanemu lecz w tej samej chwili chłopak wstał i wolnym krokiem ruszył przed siebie. Ray nie miał pojęcia co się dzieje. Podbiegł do niego i złapał go za ramiona.
-Gerard?! Gerard?! Wszystko w porządku? Nic Ci się nie stało? Z daleka Twoje zachowanie wyglądało bardzo niebezpiecznie. Może zabiorę Cię do szpi...-nie dokończył zdania, gdyż w tym samym momencie zły Gee przebił mu płuco. Funkcjonariusz upadł na ziemię dusząc się.
-Dlaczego? Dla..cze..g?-wykrztusił z siebie plując krwią jednocześnie.
-Jeszcze pytasz? TO nie Twoja wina. Po prostu zostałeś przydzielony do nieodpowiedniego zadania, a ja nie mogę pozwolić na to, żebyście się wtrącali. Już niedługo pokażę wszystkim w tym mieście , że nie można bezkarnie krzywdzić Gerarda Way a. Oj nie. Wszyscy zobaczą czym jest moja krwawa zemsta.
Z drugiej strony ulicy widać było pomagających funkcjonariuszowi policjantów, lecz nawet oni nie zrobili wrażenia na oprawcy. Żadna z ich kul nie mogła go zranić. Nie był z tego świata i to należało im udowodnić. Złapał każdą wystrzeloną przez policjantów kulę i ze wszystkich sił rzucił w nich nimi robiąc bolesne i głębokie rany. Nikt nie uszedł żywy. Gerard ruszył w swoją dalszą drogę do domu kochanka jego chłopaka, odcinając wcześniej głowę funkcjonariusza Toro. Gdy dotarł do miejsca docelowego rzucił nią w kuchenne okno swojego rywala rozbijając w nim szybę. Głowa wpadła do kuchni rozbryzgując krew wszędzie wokół. Zaskoczony Thomas nie wiedział co się dzieje. Miał ochotę krzyczeć ale był zbyt przerażony tym co się wokół niego dzieje.Gerard zadzwonił do drzwi. Thomas nie ruszył się z miejsca, więc Gee je wyważył. Chłopak trzęsąc się ze strachu zaczął rozpaczliwie szukać schronienia. Jedyną dobrą opcją było schowanie się pod stół.
-Thoooomas. Gdzie jestes kochanie? Myślisz, że Cię nie znajdę? Słyszę jak oddychasz. Jestem blisko. Kiedy CIę dorwę będę powoli nacinał Twoje ciało. Będę patrzył jak płaczesz i wijesz się z bólu czerpiąc z tego szaloną satysfakcję.Kiedy wystarczająco mnie to podnieci zgwałcę Cię nożem a potem powoli wypruje wszystkie Twoje wnętrzności a głowę zabiorę jako trofeum.-w tej samej chwili Thomas pisnął z przerażenia. Gerard złapał za obrus i ściągnął go ze stołu niszcząc kryjówkę swojego przeciwnika.

-Tu jesteś Ty skurwielu!
-Gee proszę...JAkoś się dogadamy.Gee proszę... Niee...Nieee...NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!-W tej samej chwili Gerard przyłożył chłopakowi nóż do gardła, przycisnął go do ściany, odwrócił tyłem i zaczął realizować swój niemoralny plan...
*****************************************************************
Dom Alicji

Frank ocknął się ze swojego alkoholowego upojenia. Ku swojemu zdziwieniu nie zobaczył wokół siebie wciąż panującej imprezy. Cały ogród był pusty. Powoli wstał na chwiejących nogach i poszedł szukać przyjaciół. Głowa bolała go z całych sił, a do tego nigdzie nie widział Gerarda. Co się wgl stało poprzedniego wieczoru? Dlaczego nie ma przy nim ukochanego? Coraz więcej pytań nasuwało mu się do głowy, lecz powoli zaczęły docierać też do niej odpowiedzi.
-O KURWA! GEE!-W oddali Frank zobaczył światła pogotowia i zarys wielu osób.-NIe to nie może być prawda. GEE!?!



tumdumdumdum! koniec rozdziału. Jeśli wam się podobał zapraszam do komentowania jeśli nie-to również zapraszam. Wasze opinie mogą sprawić, że to opowiadanie stanie się lepsze więc proszę się nie krępować.
                                                                                                                                Pozdrawiam-Wasza                                                                                                                                           Mrs.  Nobody