sobota, 4 stycznia 2014

I can t live if living is without you.

Frank z całych sił wpił się w wargi Gerarda kalecząc sobie gardło o nóż, który był do niego przystawiony. Jeśli miał umrzeć to chciał umrzeć z rąk osoby, która dawała mu szczęście. Tylko on mógł mu je dać i tylko on mogł je  odebrać. Gee nie wiedział co robić. Jego dobra strona walczyła ze wszystkich sił ale zła wciąż miał przewagę. Musiał go pokonać. Dla Franka. Nie mógł pozwolić by jego ukochany zginął, do tego z jego własnych rąk.  Nie tu, nie dziś i nie tak- wciąż chodziło mu po głowie. We wszystkich bajkach i filmach zawsze miłość w końcu wygrywała. Dlaczego nie mogło stać się tak i teraz? Gerard upuścił nóż, a jego ręce zacisnęły się wokół szyi Franka. Zaskoczony chłopak próbował się uwolnić ale na próżno. Jego ukochany przycisnął go do drzewa i dusił. Gerd prowadził walkę od środka z samym sobą. 
-Nie pozwolę Ci na to! Nie Ty panujesz nad moim ciałem! Ja jestem jego panem. Nie skrzywdzisz kogoś na kim mi zależy. Nie wolno CI!
-Nie? To patrz.-ręce Gerarda zacisnęły się mocniej na szyi Franka. Chłopak szarpał się z całych sił lecz na próżno. Coraz bardziej brakowało mu powietrza. Jego twarz utraciła kolor. Szamotanie ustało. Gee rozluźnił uścisk a bezwładne ciało Franka osunęło się na ziemię. Leżał u stóp swojego ukochanego z otwartymi ustami i oczami pełnymi przerażenia. Z jego ciała na zawsze uszło życie. Niczego nie dało się naprawić ani cofnąć. W tym momencie zły Gerard opuścił ciało a na jego miejsce wszedł prawdziwy-ten który kochał, chciał być kochany i nigdy nie skrzywdziłby kogoś na kim mu tak bardzo zależało. Uklęknął nad zwłokami swojego ukochanego i gorzko zapłakał.
-FRAAANK! Proszę Cię otwórz oczy! Wróć do mnie błagam.-krzyczał. Modlił się aby wszystkie okrutne wydarzenia okazały się złym snem, głupim żartem. Szarpał ciało swojego kochanka, całował ze wszystkich sił lecz niczego to nie zmieniło.
-FRAANK! WRÓĆ DO MNIE!-położył głowę chłopaka na swoich kolanach. Łzy skapywały na jego nieruchome policzki. Gee przytulał go do siebie ze wszystkich sił.
-Dlaczego? Dlaczego to musiało się tak skończyć?Nie mogę bez Ciebie żyć. Proszę nie zostawiaj mnie!- pocałował jego zimne wargi. Całował go tak czule jakby chciał w ten sposób wskrzesić w nim życie. Nie wyobrażał sobie swojej dalszej egzystancji. Jeśli jedyny powód, który trzymał go na tym świecie odszedł to chciał do niego dołączyć. Podniósł z ziemi nóż uklęknął nad Frankiem i przystawił go sobie do gardła.
-To już koniec. Wszystko musi się skończyć tu i teraz. Nie ma już powrotu. Kocham Cię najdroższy. Przepraszam, że wszystko spieprzyłem. Jeden ruch sprawi, że znów będziemy razem. Już nigdy Cię nie opuszczę. Na zawsze będziemy razem.-Gee miał właśnie wykonać ostateczny cios gdy silna ręka policjanta wyrwała mu z ręki nóż i go powstrzymała.
-Nocny łowco jesteś aresztowany.


**************************************************************************
Kaftan bezpieczeństwa blokował każdy jego ruch. Pokój pełen białych materacy. Brak możliwości wydostania się na zewnątrz. 
-Gerard, Gerard, Gerard.I na co Ci to przyszło?-mówiła stojąca naprzeciwko Gee zjawa.
Chłopak nie odzywał się. Od śmierci Franka z jego ust nie wyszło żadne,nawet najdrobniejsze słowo. Został uznany za niepoczytalnego i umieszczono go w zakładzie psychiatrycznym o zaostrzonym rygorze. Próbował popełnić samobójstwo więc założono mu  kaftan bezpieczeństwa. Dzień w dzień wpychano mu do ust mnóstwo tabletek. Czuł, że z każdą z nich traci zmysły. Jedyne czego chciał to połączyć się ze swoim kochankiem, co niestety nie było mu dane. Musiał odpokutować każde z zabójstw. Czuł, że to kara za popełnione zbrodnie, a śmierć będzie nagrodą.  Spędził w tym szpitalu już 15 lat. Czuł się coraz bardziej wykończony. Zamknął oczy. Zawsze gdy to robił widział uśmiechniętą buzie Franka, jego błyszczące oczy i różowe usta.Oddał by wszystko by jeszcze raz się w nich zatopić. Jeden pocałunek sprawiłby, że wszystko co złe odeszłoby jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jego oddech powoli się uspokajał, serce biło coraz wolniej.W końcu przestało. Ostatnie co widział to Frank wyciągający ku niemu swoje delikatne dłonie i łączący je w delikatnym, pełnym czułości uścisku.
**************************************************************************
TO Koniec mojego Frerarda. Jak wrażenia? ;3 Wiem, że wiele rzeczy mogłabym dopracować, ale to moje pierwsza tak duża praca. Mam nadzieję, że się wam podobało. W mojej głowie powstają coraz to nowe pomysły na kolejne opowiadania.Oby każde z nich było lepsze od poprzedniego. Dziękuję Sylwii M za wielokrotne dawanie mi weny podczas pisania wczesniejszych rozdziałów, Ewie P za pobudzanie do dalszego pisania podczas kryzysu egzystencjalnego i Julii W- bez Ciebie ten projekt wgl by nie powstał.