piątek, 29 marca 2013

I can' t control myself cause I don't know how!

Rozdział miał być wczoraj ale nie miałam czasu, żeby go skończyć. Dedykuje go najlepszemu oświetleniowcowi-Kasi i fotografowi-Ewie:*




-CO TU SIĘ DZIEJE?! CO TO JEST!!-krzyczał Gerard biegnąc w kierunku łazienki. Spojrzał w lustro i zobaczył swoje odbicie całe w czerwonej cieczy. Próbował się uspokoić, wmawiał sobie , że to niemożliwe jednak zapach krwi unosił się w powietrzu.Zrzucił z siebie poplamione ubrania i wszedł pod prysznic. Spadające krople wody powoli go uspokajały.
-Spokojnie Gerard,spokojnie. Najpierw musisz wyrzucić te ubrania, a potem zastanowisz się skąd to się mogło wziąć. Przecież to może być jakaś błahostka, a Ty już myślisz o sobie jak o seryjnym mordercy-uspokajał się Gerard.
Gdy wyszedł spod prysznica nałożył na siebie szlafrok, owinął brudne ubrania w plastikową torbę i wyrzucił do śmieci. Kiedy wrócił do pokoju była już 5.50. Za 10 minut musiał wstać, żeby wyszykować się do szkoły, więc nie było sensu się już kłaść. W sumie to i tak już by nie zasnął.
Włączył muzykę i zaczął się ubierać. Po głowie wciąż krążyło mu pytanie: Skąd się wzięła ta krew?!. Nie wiedział co myśleć. Czuł się całkowicie zagubiony. Zszedł na dół na śniadanie. Mikey siedział już przy stole i jadł śniadanie. Donny jak zwykle nie było w domu. Wychodziła wcześnie do pracy a wracała późno w nocy albo następnego dnia rano. Chłopcy prawie się z nią nie widywali.Potrafili zrozumieć, że praca była dla niej bardzo ważna ale nie zmieniało to faktu, że czuli się opuszczeni.
-Heeej braciszku. Wyglądasz jak śmierć. Tak to jest jak się tłuczesz po 3.00 nad ranem zamiast spać.-powiedział na powitanie Mikey.
Jak to? Czy Mikey wiedział?! Czy widział go w nocy?! Gerard czuł że jeśli zaraz się wszystko nie wyjaśni to zejdzie w tej cholernej kuchni na zawał.
-Miałem zły sen i musiałem wyjść do łazienki, żeby trochę się ocknąć.- tak, tak Gerard i jego epickie wyjaśnienia.
-Miałem właśnie do Ciebie wstać i sprawdzić czy wszystko w porządku ale pod kołdrą było tak ciepło a poza nią tak zimno...Sam rozumiesz.-Mikey puścił oko do brata.
-Tak, tak. Gdyby w domu był seryjny morderca z toporem próbujący mnie zgwałcić i poszatkować to też byś się nie ruszył bo za zimno. Już się przyzwyczaiłem.-Zażartował Gerard.
To znaczyło, że Mikey go nie widział. Poczuł, że wielki kamień spadł mu z serca.
- Nie dość, że seksowna księżniczka to i dowcipna. Trzeba Ci chyba powoli posag szykować bo z takimi atutami to kawalerzy zaraz szturmem uderzą na nasz dom.-nie mogło być poranka bez dowcipów Mikey'a o orientacji Gerarda.
-Chodźmy już do szkoły bo w końcu się spóźnimy.-powiedział Gerard pakując drugie śniadanie i kierując się w stronę drzwi.
Szli do szkoły i rozmawiali kiedy w oddali Gerard zobaczył Franka.
-Czekaj Mikey. Widzisz tego chłopaka biegnącego w naszym kierunku? To własnie jest Frank. Proszę oszczędź sobie głupich dowcipów.
-OOO! nareszcie poznam chłopaka mojej siostrzyczki. Czuję się zaszczycony.
Frank podbiegł do braci i przytulił do siebie Gerarda. Oczywiście Gee od razu zrobił się czerwony.
-Heej Gee. Teskniłeś?-puścił oko do Gerarda Frank.
-Oczywiście, że tęsknił. Opowiadał mi o Tobie całą drogę.-palnął Mikey.-Przy okazji jestem Mikey, brat Gerarda i jestem zaszczycony, że w końcu mogę Cię poznać.
-Ja jestem Frank. Gee naprawdę tyle o mnie opowiadałeś?
Zawstydzony Gerard nie wiedział co powiedzieć.
-Umm...yyyy... Ja... nie tak dużo, po prostu mówiłem, że byliśmy wczoraj na wagarach, nic takiego...
-A to szkoda. Może idźmy w końcu do tej szkoły bo stoimy na środku ulicy jak banda panien na wydaniu.-odpowiedział Frank.
Wesoły nastrój nie trwał długo. Gdy doszli do szkoły zobaczyli szereg policyjnych samochodów przed budynkiem.
-Ohoo. Ciekawe co się stało.-powiedział Mikey.
Gerard nie wierzył własnym oczom. Przecież to  nie mogła być prawda... To miał być tylko sen. Nic nie znaczący głupi sen. Czuł, że serce wali mu z przerażenia.
-Gee, spokojnie. To pewnie nic takiego.-powiedział Frank i złapał Gerarda za rękę.
Ciało Gerarda przeszedł dreszcz pod wpływem dotyku chłopaka.
-Wejdźmy już do szkoły i sprawdźmy o co chodzi.-odpowiedział Mikey i wszedł do szkoły. Gerard i Frank ruszyli za nim.
W szkole roiło się od policjantów. Gerard miał ochotę stąd wyść i nigdy nie wracać. Szli korytarzem i gdy doszli do męskiej łazienki zobaczyli coś tak drastycznego, że aż odwrócili wzrok. Zobaczyli zwłoki Grega w kałuży krwi, całe pocięte...z wyciętym napisem na czole...Policjanci robili zdjęcia ofiary. Zszokowany Gerard biegiem rzucił się do wyjścia z budynku. Co to miało znaczyć?! ON ?! On nie mógł tego zrobić?! Jak to możliwe!! Przecież on nie opuścił wczoraj swojego domu?! A co jeśli...jeśli nie był świadomy tego co robi...
Frank wybiegł za Gerardem. zobaczył go pod drzewem przed budynkiem szkoły całego roztrzęsionego.

-Gee. Wszystko w porządku. Wiem, że to jest straszne, ale wiesz co? Ja uważam, że zasłużył sobie na wszystko co mu się przytrafiło. On niszczył ludziom życie przez wiele lat. Raz nawet ktoś próbował popełnić przez niego samobójstwo, a temu skurwielowi nikt nic wtedy nie zrobił. Wreszcie dostał to na co zasłużył.-pocieszał Gerarda Frank.
-Frank, ja wiem ale... Nikt nie zasługuje, żeby tak umrzeć. To policja jest od wymierzania sprawiedliwości.
-Wiem, ale zobacz ile osób może teraz odetchnąć. Greg nie będzie już ich dłużej terroryzował. Dla mnie jego zabójca jest prawdziwym bohaterem-powiedział głosem pełnym podziwu Frank.
-Może masz rację.-Gerard zaczął się zastanawiać nad słowami Franka. On chyba naprawdę miał rację. Na razie nie wiedział czy to na pewno on zabił Grega, ale jeśli tak to może rzeczywiście...był dla kogoś bohaterem...

Tadaaaaam! koniec 3 rozdziału. Korzystając z okazji chce wam życzyć spokojnych, wesołych i chemicznych świąt Wielkanocnych :3


niedziela, 24 marca 2013

Would you be the savior of the broken, the beaten and the damned?

Co za dzień. Najpierw praca, potem występ, darmowa pizza i kino. ''Oz wielki i potężny''-ten film jest cudowny. Aż mam ochotę napisać jakiegoś fantastycznego shota np Franczeska wróżka i Geraldyna księżniczka ;p Cóż czas ruszać z drugim rozdziałem. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Rozdział dedykuję mojej nowej przyjaciółce-Sylwii. Pamiętaj, że w każdej chwili możesz liczyć na swojego fan girlsa :**
Dedykuje go również mojemu Fuck Friendowi, który potrafi wyciągnąć mnie na dwór, żeby iść z nim  na kebaba mimo, że jest -15 stopni.
Kocham Was <3.<3

-I co Gee? Powiedz mi coś o sobie.-poprosił Frank.
-To zależy co chcesz wiedzieć  Mam 17 lat, przeprowadziłem się z Nowego Jorku razem z bratem i matką. Jestem gejem i nie kryję się z tym. Uwielbiam rysować, słuchać muzyki i czytać komiksy.-odpowiedział speszony Gerard.
-A czego słuchasz?-spytał Frank

-Głownie Misfits i Iron Maiden.
-Na prawdę? To moje dwa ulubione zespoły! Coś czuję, że zostaniemy przyjaciółmi.-odpowiedział Frank puszczając Gerardowi oczko.
Gee czuł, że jego policzki za chwilę spłoną z zawstydzenia.
-To co robimy?-zapytał w końcu Gerard.
-Hmm. Kilka piw i spacer co Ty na to? 

-Nie powiem nie.-odpowiedział Gerard i ruszyli w kierunku najbliższego sklepu monopolowego. Zdobycie alkoholu przez nieletnich w Newark było wręcz dziecinnie proste. Po zakupieniu trunków ruszyli wolnym krokiem w kierunku parku.
-To teraz wiesz już co nie co o mnie, a ja o Tobie nic. Czas byś powiedział mi coś o sobie Frank.-powiedział Gee nieco flirciarskim tonem.

-Więc urodziłem się tu w Newark. Uwielbiam grać na gitarze, słuchać muzyki, czasem śpiewać i tak jak Ty kocham czytać komiksy. Oprócz tego hmm...Jestem biseksualny ale nie obnoszę się z tym bo moi rodzice...Oni są totalnymi homofobami.-powiedział Frank zaciskając pięści.
Gerard nie wiedział co powiedzieć. Wystarczyło kilka godzin ,żeby Frank mu zaufał.
Usiedli pod drzewem w parku. Na dworze było całkiem gorąco, a drzewa rzucały kojący cień.
Frank i Gee spędzili dwie godziny na piciu i rozmowie. Okazało się,że mają bardzo dużo ze sobą wspólnego.
-Pora wracać.-powiedział Frank podnosząc się z ziemi.
-Dobrze, w takim razie wracajmy do domów.-odpowiedział Gee. Ledwo zdążył to powiedzieć a Frank zbliżył się do niego i pocałował go w policzek.
-To do zobaczenia.-pożegnał się Frank, odwrócił się i zaczął iść w stronę swojego domu.
Gee stał jak sparaliżowany. Co się właśnie stało?! Czy on na prawdę go pocałował?!
Po dłuższej chwili Gerard ocknął się ze swoich przemyśleń i ruszył w kierunku domu. Gdy doszedł w tym samym momencie kiedy zdążył przekręcić klamkę  jego ukochany pies Butter rzucił się na niego radośnie szczekając.
-Toż to najukochańszy pies na świecie!-powiedział Gerard tuląc swojego pupilka.
Chłopak rzucił swoją torbę w kąt i wszedł na górę poszukać Mikey'a. Bardzo martwił się o brata. Miał nadzieję, że nie spotkało go to co spotkało jego dziś rano.
-Hej braciszku. Jak tam pierwszy dzień w szkole?-spytał zatroskany Gerard.
-Wszystko ok. Na prawdę nie spodziewałem się, że ludzie mnie tu zaakceptują. Cała nasza klasa jest super zgrana a do tego poznałem taką dziewczynę-Alicię. Zaprosiłem ją, żebyśmy się gdzieś spotkali a ona się zgodziła!-powiedział podekscytowany Mikey.
-Nie ma co. Trafił mi się braciszek Casanova.-zażartował Gee.
-I kto to mówi? Moja gejowska księżniczka. Jak tam wagary z Franusiem? Było gorąco?-dowcipkował Mikey.
Gerard zrobił się cały czerwony. Nie potrafił panować nad swoim zawstydzeniem. Zawsze gdy czuł się speszony zmieniał barwy jak kameleon.
-Do niczego nie doszło. Jesteśmy tylko znajomymi. Poszliśmy na wagary i na piwo. Nic więcej.

-Jasne, jasne. Widzę, że Ci się podoba. Mnie nie oszukasz.-skwitował Mikey.
-Uhhh. Nieważne. Nie myśl tyle bo mózg przegrzejesz.-Odpowiedział Gerard i wyszedł do swojego pokoju. 
Ściany w samotni Gerarda-bo tak czasami nazywał swój pokój były całe czarne. Miał do tego białe meble przez co jego pokój nabierał oryginalnego wyglądu.
Gerard położył się na łóżku i zaczął rozmyślać. Jak miał rozumieć całe dzisiejsze zajście?! Czy podobał się Frankowi? Nie, to nie mogło być możliwe. Ktoś taki jak on nigdy by na niego nie spojrzał. Jednak nikła iskra nadziei tliła się w sercu Gee. Wciąż czuł jego usta na swoim policzku. Co teraz? Co robić? Co myśleć? Nie wiedział już nic. Miał kompletną pustkę w głowie. Nie wiedział ile czasu zajęły mu te rozmyślania ale na zewnątrz zaczęło się już ściemniać. W końcu Gerard podniósł się, wziął prysznic, włączył telewizję i usnął przy jakimś tandetnym brazylijskim serialu.



*********************************************SEN****************************************************
Szedł szkolnym korytarzem kiedy nagle usłyszał głośny krzyk. Nie zważając na niebezpieczeństwo pobiegł w kierunku, z którego dochodził hałas. Wszedł do męskiej toalety. Cała podłoga pokryta była krwią. W kącie zobaczył czyjeś zmasakrowane ciało. Podszedł bliżej ...To był Greg! Jego ciało było całe pocięte. Na czole miał wycięte jedno proste słowo-Gej. Gerard zaczął uciekać. Nie widział co się tu stało. Morderca ciągle mógł być w szkole. Gdy dobiegł do drzwi zobaczył...siebie samego podpartego o ścianę z drwiącym uśmieszkiem trzymającego zakrwawiony nóż.
-Co się tu dzieje? Co zrobiłeś Gregowi?!-zapytał zjawy.
-Hahahahha! Co ja mu zrobiłem? Raczej co my mu zrobiliśmy. Gerard my jesteśmy jednością. Niedługo sam się o tym przekonasz. Greg dostanie to na co zasłużył a tego wszystkiego dokonamy razem. Już nikt nigdy nie będzie z nas drwił. Musisz tylko przestać ze mną walczyć a zobaczysz, że stworzymy świat lepszy dla wszystkich. Zaprowadzimy nowy ład. Musisz mi tylko na to pozwolić.-odpowiedziała zjawa.
-Nigdy.-wysyczał Gerard.
-Nie masz wyboru. Rosnę w siłę. Już niedługo nie będziesz w stanie ze mną walczyć. Buhahahahahaa.

************************************************************************************************************

3.00. Gerard po raz kolejny zerwał się z łożka z krzykiem. O co tu chodziło? Co oznaczały te sny? I dlaczego leżał w łóżku w ubraniach poplamionych...krwią....



To koniec drugiego rozdziału. Wiem, że nie dość, że krótki to jeszcze bezsensu ale nie mam jakoś weny do pisania. Za dużo się po prostu ostatnio u mnie dzieje. Chciałabym gdzieś wyjechać i odizolować się od niektórych problemów.





piątek, 22 marca 2013

I'd encourage your smiles. I'll expect you won't cry

Łał. Trochę boję się tego publikować bo nie wiem czy ktoś będzie wgl zainteresowany tymi wypocinami. To opowiadanie chcę zadedykować osobie z którą mimo złych chwil czułam się szczęśliwa przez 2 lata.
Dziękuję też mojemu Fan Boy który pośrednio również zainspirował mnie do napisania tego opowiadania.

Biegł przez las w którym unosiła się gęsta mgła. Wszędzie wokół słyszał szaleńczy śmiech. Rozejrzał się nerwowo. Nikogo nie widział ale w uszach nadal miał ten głos. Usiadł na ziemi i ukrył twarz w dłoniach. Czuł że nie ma już ucieczki, że nie przeżyje tej nocy. Nagle zobaczył że z mgły zaczął wynurzać się zarys postaci. Strach sparaliżował jego mięśnie. Zamknął oczy a gdy znowu je otworzył nie wierzył w to co widział. Przed nim stał...on sam. Wyglądał identycznie z tym, że cały był we krwi.Zjawa przemówiła:
-Dobranoc Gerard.
Zza pleców wyciągnęła nóż i wbiła go prosto w serce Gerarda.
-NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!
Gerard obudził się z krzykiem. Był przerażony. Po raz kolejny miał ten sam sen. Spojrzał na zegarek. 3.00. No tak. Jak zawsze gdy miał koszmary budził się o tej godzinie. Zapalił świeczkę na swoim stoliku nocnym. Wiedział że z dalszego spania nici. Zaczął po raz setny opisywać cały koszmar w swoim zeszycie. Miał w nim wszystko. Przemyślenia, teksty piosenek,sny,wspomnienia,szkice. Zeszyt był jego najlepszym przyjacielem i jedynym powiernikiem. Już za kilka godzin miał pierwszy raz iść do nowej szkoły. Razem z matką i bratem przeprowadzili się z Nowego Jorku do małego Newark. Chcieli uciec jak najdalej od Jacka-konkubenta Donny. Początkowo w związku matki Gee i Jacka było pięknie, jednak po ślubie wszystko się zmieniło. Jack był alkoholikiem i zamienił życie rodziny Way w piekło. Zarówno Mikey jak Gerard nie znali swojego biologicznego ojca. Od zawsze Donna mówiła, że to dla ich własnego dobra więc nigdy nie pytali. Tak nagła zmiana miejsca zamieszkania nie była łatwa dla braci. Musieli zaczynać wszystko od nowa. Nie wiedzieli czego mają się spodziewać pierwszego dnia. 

Na zegarku wybiła 6.00.
-Let's do this bitch-powiedział do siebie Gerard, włączył muzykę i zaczął przygotowania do szkoły.
W co powinien się ubrać? Jak zachowywać? To była jego szansa by rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Być sobą czy tym kim chcieliby żeby był?
Wyciągnął z szafy bluzkę z Misfits czarne rurki i glany. Przed lustrem podkreślił oczy czarną kredką i zmierzwił swoje kruczoczarne włosy. Zszedł na śniadanie. Ku swojemu zdziwieniu zobaczył na stole górę naleśników i dwa dzbanki z herbatą.
-Orientuj się braciszku-krzyknął Mikey po czym klepnął Gerarda w głowę. Mikey był tylko rok młodszy od Gerarda. Byli nie tylko braćmi ale też przyjaciółmi.
-Mikey, Ty kurwo jeszcze raz a nie będziesz miał  rąk.
-Och. Przepraszam moją gejowską księżniczkę - Tak Mikey był mistrzem we wkurwianiu. Czy Gerard był gejem? Tak, to było nie do podważenia. Wiedział o tym od kiedy skończył 13 lat. Teraz miał 17 i nic w tych względach się nie zmieniło.
-Jeb się-krzyknął zrezygnowany Gee.
Gdy zjedli śniadanie Gerard wyszedł do szkoły. Mikey miał na 9.00 więc każdy z nich sam musiał zmierzyć się z nowym otoczeniem. Z domu do szkoły mieli tylko 10 minut. Gdy Gee doszedł do szkoły miał ochotę stamtąd uciec i nigdy nie wracać.
-Raz kozie śmierć.-powiedział i wszedł do szkoły.

Wszystkie oczy były zwrócone w jego kierunku. Tak nieswojo nie czuł się już od dawna.
-Patrzcie nowa ciota w szkole-krzyknął jakiś napakowany dres spod szafek.
Cały korytarz ryknął śmiechem. W oczach Gerarda błysnęły łzy. Takiego zachowania się nie spodziewał. Jednak nie chciał pokazać że jest słaby.

-Masz racje jestem ciotą, a z tego co widzę niezły z Ciebie Adonis. Chodź się ruchać. widzę że dawno nikt Ci nie obciągnął.
Korytarz wypełniła kolejna salwa śmiechu.To był błąd  Mięśniak walnął pięścią w szafki i rzucił się na Gerarda razem ze swoimi równie napakowanymi kolegami.
-Takie kurwy nie powinny istnieć.-krzyknął dres gdy bił biednego Gerarda. 

Nagle zadzwonił dzwonek. Chłopak nigdy by nie pomyślał że kiedykolwiek będzie tak szczęśliwy że go usłyszy. 
-Dorwę Cię później pedalska kurwo!-krzyknął mięśniak puszczając pobitego i ośmieszonego Gerarda. 

Chłopak pędem rzucił się do łazienki. Gdy zobaczył swoją zakrwawioną twarz gorzko zapłakał. Miał dość. Miał nadzieję że chociaż tym razem będzie inaczej. Obiecał sobie że to będzie nowy rozdział w jego życiu. Nagle usłyszał skrzypnięcie drzwi od kabiny.
Świetnie. Co jeszcze?-pomyślał zrezygnowany odwracając się w kierunku,
 z którego dochodził hałas. Jego oczom ukazał się młody chłopak, dość niski o krótszych włosach z długą czerwoną grzywką i tatuażami na rękach. Jedną ręką podparł się o ścianę, a w drugiej trzymał papierosa.
-Widzę, że to robota Grega.-odrzekł nieznajomy.
-Co?-spytał oszołomiony widokiem chłopaka Gerard. Spodobał mu się. Jego wygląd był odzwierciedleniem wszystkiego co tak uwielbiał.
-Greg to wielki napakowany dres z pięściami jak cegłówki. Widzę że twoja twarz miała z nimi bliższe spotkanie. Coś mu zawinił?-spytał chłopak obojętnym głosem.
-Nazwał mnie ciotą więc zaproponowałem mu ruchanie bo z tą mordą to wątpię że dostaje takie propozycje dość często.-Odpowiedział śmiejąc się gorzko.
-Hahahahaha. Podpadłeś największemu gangsterowi w okolicy pierwszego dnia w szkole! Nie wierzę! Przy okazji jestem Frank.-zwrócił się głosem pełnym podziwu do Gerarda.
-Gerard i dziękuję za uznanie,-odrzekł.
-To co idziemy na waje? Na twoim miejscu nie pokazywałbym się dziś Gregowi na oczy no chyba że chcesz żeby znowu ozdobił Ci buźkę a przyznam że tak ładnej buzi to aż szkoda marnować.-puścił oko do Gerarda czekając na jego odpowiedź.
Chłopak zarumienił się i sam nie wiedział co zrobić. Nie chciał zostać w szkole a propozycja nowo poznanego chłopaka wydawała się nad wyraz kusząca. Z drugiej jednak strony Mikey miał niedługo przyjść do szkoły. Chciał wiedzieć czy jego też potraktują w tak uroczy sposób i czy nie będzie mu potrzebna pomoc starszego brata.
-Chodźmy.-powiedział speszony Gee gdy zauważył że Frank cały czas na niego patrzył.
Napisał jeszcze sms a do Mikey'a o tym co chce zrobić i wybiegli ze szkoły.

Może ten dzień nie miał być aż tak zły jak się wydawało...




Boooooożeeee z czym do ludzi. Pisałam ten rozdział słuchając sobie dopiero co kupionej The Black Parade <3 Jeśli podobał wam się ten rozdział zostawiajcie komentarze to będę je kontynuować. Pewnie żadnych nie będzie bo kiepska ze mnie pisarka ;c Tyle przegrać :CCC