niedziela, 28 kwietnia 2013

There's blood on my hands, like the blood in you.

Aż nie wierzyłam kiedy zobaczyłam liczbę wejść na bloga po ostatnim rozdziale. Boże czuję się zaszczycona,  że aż tak mnie czytacie. Za każdym razem kiedy zaczynam pisać rozdział mówię sobie, że ten będzie długi i za każdym razem kiedy kończę okazuje się, że wcale taki nie jest :c Chyba nie umiem pisać długich rozdziałów :ccc I tak oto prezentuję wam kochani dziesiąteczkę mojego psychicznego Frerarda. Miłego czytania ;D



Wybiegł z domu i zobaczył zarys postaci swojego kochanka na końcu ulicy.Ruszył za nim. Było około pierwszej w nocy. Ulice były ciemne i opustoszałe. Tylko latarnie rzucały blade światło na przesiąknięte mrokiem miasto. Frank dobiegł do przyjaciela i zagrodził mu drogę.
-Gerard? Gerard?! Halo? Słyszysz mnie? Gee co się z Tobą dzieje? Czy to jakieś głupie żarty? Proszę wracajmy do domu.-mówił ale Gerd nawet nie drgnął. Miał szeroko otwarte oczy ale nawet nimi nie mrugał. Była w nich jedna wielka pustka. Nie wiedział co zrobić. Gee wyminął go i dalej szedł przed siebie. Frank poszedł za nim. Doszli do lasu prowadzącego nad staw gdzie po południu spędzali czas. Na samo jego wspomnienie zrobiło mu się gorąco. Gerard nie zważając na idącego za nim chłopaka zapuścił się w leśną gęstwinę. W pewnym  momencie Frank zobaczył palące się tuż nad stawem ognisko a przy nim pijących i nabijających się z nich bandziorów. Wystraszony wycofał się kilka kroków do lasu. Próbował zaciągnąć ze sobą Gerarda ale ten nawet nie drgnął. Wyszedł z lasu i stanął przed dresiarzami.
-Patrzcie chłopaki! Czy to nie jedna z naszych gejowskich księżniczek? Jeszcze Ci mało? Wróciłeś po dokładkę z popołudnia słodziaczku? Halooo... Mówi się do Ciebie frajerze więc może byś jakoś zareagował?!-Gerard stał i przyglądał się swoim oprawcom. Zza pleców wyjął nóż. Frank patrzył na wszystko z zapartym tchem. Czy to możliwe? Czyżby to Gee był jego bohaterem?
-Co robisz pedale? Chłopaki bierzcie go!-na komendę wszyscy rzucili się na Gerarda lecz ten nie dał się im  powstrzymać. Rzucił się na nich z nożem. Zwinnie ominął każdy ich cios a sam zbliżał się do  nich i wbijał im nóż w tętnice. Ziemia była przesiąknięta czerwienią. Frank przyglądał się wszystkiemu i nie wierzył w to co widzi. Z jego perspektywy wyglądało to jak taniec, taniec śmierci. Jeden płynny ruch jego kochanka i wszystko co złe znikało. Jeden cios i świat był wolny od zła i cierpienia zadawanego przez takich właśnie typów. Gerard zatrzymał się i spojrzał na ciała swoich ofiar. Jego usta delikatnie się uśmiechnęły. Schylił się nad nimi i raz po raz zanurzał w ich ciałach narzędzie zbrodni. Krew tryskała we wszystkie strony. Frank był coraz bardziej przerażony. Z drugiej jednak strony to był koniec ich cierpień. W szkole nie było już praktycznie nikogo kto mógłby ich skrzywdzić. Spojrzał na swój nadgarstek. Wciąż widniała na nim rana zostawiona przez jednego z nich.Tak bardzo ich skrzywdzono. Dostali to na co zasłużyli więc nie powinien ich żałować. Przecież sam podziwiał osobę dzięki której każdy kto zrobił im krzywdę znikał. Ale dlaczego to musi być właśnie Gerard? Jego ukochany, nadzieja na lepsze jutro. Miał mętlik w głowie. Co powinien teraz zrobić? Bał się tak po prostu wyjść i prosić Gee, żeby wrócił z nim do domu. Nie wiedział do czego jest teraz zdolny. Umysł podpowiadał mu, żeby uciekał stąd jak najszybciej ale serce mu na to nie pozwalało. Siedział w ukryciu i patrzył na rozwój wydarzeń. Gerard wyjął z krzaków linę, którą obwiązał swoje ofiary. Powiesił je nad stawem na gałęzi. Pociął im twarze, z których krew skapywała prosto do jeziora zamieniając czystą jego taflę w pełną szkarłatnej cieczy.

Frank podziwiał dzieło swojego kochanka. Z jego perspektywy wyglądało to jak prawdziwe dzieło sztuki. Okrutne, bezlitosne a jednak tak piękne. Gerard wyjął z kieszeni jednej ze swoich ofiar telefon komórkowy i wrzucił go do stawu po czym zaczął wracać do domu. Frank wstrzymał oddech kiedy Gee przechodził obok miejsca, w którym się ukrył. Gdy przeszedł i był już przy wyjściu z lasu Frankie wyszedł ze swojej kryjówki i ruszył za nim. W jego głowie kotłowało się mnóstwo sprzecznych myśli. Osobą, którą podziwiał był jego kochanek. Ale był też mordercą, niebezpiecznym, nocnym łowcą. Z drugiej strony był jego bohaterem i to wszystko co się dziś wydarzyło... Jak ktoś tak czuły i delikatny mógł być mordercą?...Ale przecież on nie wiedział co robi. Zabijał kiedy spał a w dodatku nie robił tego ludziom, którzy na to nie zasługiwali. Tego było za dużo. Musiał z nim porozmawiać. Doszedł do domu Way'ów. Wszedł do pokoju Gee. Leżał nakryty kołdrą, cały we krwi i spał. Frank usiadł na łóżku obok niego. Odgarnął mu kosmyk włosów z czoła i delikatnie przejechał palcem po jego policzku. I w tej właśnie chwili wszystko co złe zniknęło. Mógł tak na niego patrzeć i podziwiać go całą noc. Zakochał się w nim i nic nie mogło tego zmienić. Mógł popełnić nawet najgorszą zbrodnię a on i tak by mu wybaczył. Liczyło się tylko to żeby tu przy nim był i nigdy go nie opuszczał. Ucałował jego wargi i przytulił się do niego. Leżeli wtuleni w siebie i przesiąknięci krwią swoich wrogów.

Godzina-3.00
Gerard obudził się po raz kolejny ze swojego koszmaru. Tuż obok niego spał Frank, który cichutko pochrapywał. Spojrzał na swoje ubranie. Całe we krwi. A co jeśli... Co jeśli Frank to wszystko widział? Nie, nie mógł. Tak bardzo nie chciał, żeby dowiedział się o jego podwójnym życiu. Spojrzał na niego. Też był ubrany, a do tego cały we krwi. Więc wiedział. Co teraz? To co stało się ostatniej nocy było jak cudowny sen. Nie chciał, żeby to wszystko się od tak skończyło. Za bardzo zaczęło mu zależeć na tym chłopaku. A co jeśli on nie będzie chciał go już znać? Ale czy samo to, że spał teraz spokojnie w jego ramionach nie było odpowiedzią? Przecież jeśli by go potępiał nie było by go tutaj... Jedno było pewne-czekała ich poważna rozmowa.



Tadaaaaaaam. Koniec dziesiąteczki. I jak wrażenia? Mam nadzieję że się podobało. Rozdział miałam dodać wczoraj ale niestety jak na złość padł mi net zanim udało mi się go opublikować. Czytajcie i komentujcie :)

wtorek, 23 kwietnia 2013

Everyday I wake up alone- kill me just kill me!

I oto jest-rozdział 9. Czekaliście z niecierpliwością jak sądzę^^ więc oto jest. Najbardziej zboczony rozdział w tym opowiadaniu. Jeśli brzydzisz się gejowskim seksem weź wyjdź zanim zryję Ci psychikę. Ten rozdział aż muszę zadedykować mojemu narzeczonemu Gee ^^ Czytajcie, jarajcie się i komentujcie pysiaczki :*





Gerard zjechał pocałunkami na tors swojego kochanka, który wplótł palce w jego włosy. Obaj wiedzieli do czego doprowadzą te wszystkie pieszczoty ale tak na prawdę mało ich to wszystko obchodziło. Liczyło się tylko tu i teraz. Obaj coraz ciężej i głośniej oddychali. Gee zaczął majstrować przy pasku od spodni chłopaka.
-Na pewno tego chcesz?-spytał Gerd zatrzymując się na chwilę i patrząc w oczy Franka.
-Niczego nie byłem bardziej pewien.-odpowiedział mu i sam zaczął zdejmować spodnie swojego przyjaciela.
Spodnie obu wylądowały na podłodze obok koszulek. Znowu zaczęli namiętnie się całować. Tym razem to Frank przejął inicjatywę. Pieścił językiem ucho kochanka. Podniecenie z każdą chwilą wzrastało. Pchnął Gerarda na łóżko i usiadł na nim okrakiem. Dotykał jego ciała. Był taki piękny. Frank zaczął drażnić zębami jego sutki na co jego kochanek wtórował głośnymi jękami i wbijającym się w tyłek penisem. Frank zszedł z niego ale nie przerwał pieszczot. Całował i dotykał każdy skrawek skóry Gee. Dotarł ustami do gumki od bokserek i postanowił ściągnąć je z niego zębami. Ciało Gerarda przechodziły dreszcze podniecenia. Gdy jego majtki trafiły obok reszty części garderoby Frank zaczął delikatnie dotykać i uciskać męskość Gerarda co wywołało kolejną falę głośnych jęków. Frank pocałował ją z czułością i wziął ją do ust. Gee zaczął rzucać się na łóżku z fali wszechogarniającej go przyjemności.Całe jego ciało drżało. Miał ochotę krzyczeć.
-FRANK! OCH FRANK!.....BOŻE...
Gerd pociągnął za włosy swojego kochanka. Nie wiedział co się wokół niego  dzieje. Wszystko było takie odległe. Była tylko ta chwila i to cudowne uczucie. Czuł, że jest już bliski szczytu więc odciągnął delikatnie głowę Franka dosłownie chwilę przed tym zanim osiągnął orgazm. Zmęczony chłopak położył się tuż obok niego a Gee z namiętnością wpił się w jego wargi. To jeszcze nie był koniec tego wieczoru. Znów wszystko się zaczęło tylko z tą różnicą, że to Gerard był teraz panem sytuacji. Podniecenie znów rosło w nich coraz szybciej. Żeby przygotować chłopaka na ból i sprawić by był on jak najmniejszy Gee włożył w niego dwa palce i zaczął delikatnie nimi poruszać. Frank jęczał z bólu i podniecenia.
-Jeśli nie chcesz możemy przestać nawet w tej chwili. Nie chcę sprawiać CI bólu.
-Zamknij się i kochaj się ze mną. Chcę to zrobić tylko z Tobą tu i teraz-powiedział Frank.
Po usłyszeniu tych słów Gerard wszedł swoją męskością w tyłek Franka, który jęknął z bólu. Bolało go jak cholera. Gee zaczął powoli się w nim poruszać. Po dłuższej chwili cierpienia Frank zaczął czuć ogromną przyjemność. 
-Gee! BŁAGAM SZYBCIEJ!
Dwa razy nie trzeba było tego powtarzać. Zaczęli poruszać się w sobie równym rytmem. Cały dom wypełniony był ich krzykiem namiętności. Zarówno Gerard jak i Frank byli już bliscy spełnienia. Jeszcze kilka płynnych ruchów i obydwoje osiągnęli orgazm. Wycieńczeni położyli się obok siebie i nakryli się kołdrą. Wtulili się w swoje ciała.
-Gee kocham Cię. Przepraszam, że na początku wszystko spieprzyłem. Odkąd Cię poznałem chciałem się do Ciebie zbliżyć. Pociągało mnie to jak się poruszasz, Twój wygląd a do tego jeszcze ta Twoja cudowna osobowość. Nigdy nie widziałem kogoś tak idealnego jak Ty. Z początku bałem się tego co się ze mną dzieje, tego całego uczucia. Byłem taki głupi... Ale teraz już wiem, że jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś moim powietrzem i całym moim światem.
Gerard był oszołomiony. Właśnie uprawiał homoseksualny seks ze swoim najlepszym przyjacielem, był podpity a do tego właśnie wyznano mu miłość. To była najpiękniejsza chwila w jego życiu.
-Zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia...Teraz zamknij się i w końcu mnie pocałuj moje słońce.-powiedział Gee i ucałował wargi Franka. 
Byli tak zmęczeni, że po chwili usnęli w swoich ramionach. Tę noc mieli zapamiętać na bardzo bardzo długo.

***************************************SEN****************************
Szedł przez las, który prowadził do miejsca gdzie ostatnio całowali się z Frankiem. Było ciemno i czuło się grozę panującą wokół. Wyszedł z niego i stanął nad stawem. upadł na kolana. Tuż nad nim na gałęzi przywiązana była banda bandziorów, która niedawno go tu dopadła. Byli martwi a z ich zwłok sączyła się krew zamieniając czystą wodę ze stawu w pełną szkarłatnej cieczy. Odwrócił się. Za nim stała zjawa uśmiechająca się kpiąco. Zły Gerard zbliżył się nieznacznie i kucnął obok podziwiając swoje dzieło.
-Czyż nie są piękni? Zniszczyłem kolejne złe nasiona pozostawiając tylko piękno. -powiedział i podał Gee telefon, na którym było nagranie ostatniego zdarzenia.
Gerard rzucił nim prosto do wody.
-Masz rację. Dziękuję za to, że chronisz mnie i mojego ukochanego.
-Podziękuj sobie samemu. Jesteśmy jedną osobą Gerard. Ja jestem tą silniejszą stroną, której nie dopuszczasz do głosu w normalnym świecie. Nie mogę patrzeć kiedy dzieje się krzywda nam lub naszym bliskim.Zawsze będę stał na straży Twojego dobra.-powiedział zły Gee i zniknął zostawiając swoją dobrą wersję patrzącą na zwłoki swoich wrogów.
************************************************************************
Frank obudził się i kątem oka zobaczył, że jego przyjaciel ubiera się i kieruje w stronę wyjścia.
-Gee dokąd idziesz...Gee? Halo słyszysz mnie?-Pytał ale chłopak nie odpowiadał. Frank wstał z łóżka narzucił na siebie ubrania i ruszył za nimi. Czyżby lunatykował? Wybiegł z domu i zobaczył zarys postaci swojego kochanka na końcu ulicy. Ruszył za nim. Nie wiedział że to co zobaczy zmieni cały jego świat.



Koniec 9 rozdziału. Trochę zboczony, trochę pokręcony ale co tam. Ach ta moja wyobraźnia kiedyś mnie wykończy xd Jeśli się podobało to komentujcie moje pysiaczki :*



piątek, 19 kwietnia 2013

I'm still into you...

Piszę ten rozdział z moim kotem-Frankiem śpiącym mi na kolanach. Taki kochany z niego pyś *.* Czas na rozdział 8 a tuż po nim 9-w którym będą się działy sceny +18^^ Rozdział dedykuję mojemu przyjacielowi Gee-pamiętaj, że choćby nie wiem co ja zawsze będę dla Ciebie wsparciem i możesz na mnie liczyć. But this time, we'll show them. We'll show them all how much we mean .




FRANK

Narzucił na siebie ubrania i biegł. Łzy ściekały mu po policzkach. Jak to się stało?! Jak do tego doszło?! Jego czuły dotyk, gorący oddech, usta napierające na niego namiętnie. Dlaczego uciekłeś Ty dupku?! Przecież mogło być tak cholernie pięknie. To wszystko działo się tak szybko. Ale przecież... To tak cholernie mu się podobało. Dlaczego przestał?! Zachował się jak  tchórz. Jak zwykły dzieciak. Wszedł do domu. Rodziców na szczęście nie było. Zamknął się w swoim pokoju i gorzko płakał. Bał się. Niby pogodził się już z tym, że jest biseksualny ale to wszystko tak nagle w niego uderzyło. Czy Gerard mu się podobał? Tak i to z całą pewnością ale...To że nie miał nad tym kontroli, że nie panował nad niczym i wszystko działo się tak spontanicznie. Chyba głównie to najbardziej go przerażało. Teraz gdy został sam żałował. Wiedział, że będzie musiał wszystko wyjaśnić przyjacielowi i że być może nie będzie nawet chciał z nim rozmawiać. Wszystko zepsuł akurat w chwili kiedy mogło dojść do czegoś więcej. A czemu? Z własnej głupoty. Chciał do niego zadzwonić ale... Nie to nie była rozmowa na telefon. Postanowił do niego iść. Nie wiedział czy chłopak był już w domu ale nic nie szkodziło w tym żeby w razie czego na niego poczekać. Założył trampki i wyszedł z domu. Zbliżał się już wieczór. Powoli zachodziło słońce. Było tak pięknie. I pomyśleć, że właśnie w tej chwili mógł podziwiać go z nim, mógłby smakować jego ust, mógłby nawet uprawiać z nim seks... Ale czy był na to gotów? Miał mętlik w głowie. Był coraz bliżej domu Gerarda a właściwie sam nie wiedział co mógłby mu powiedzieć. Na przykład-Cześć wybacz, że zwiałem ale jestem takim cholernym kretynem, że nie umiem panować nad swoimi emocjami i kiedy czuję się niepewnie to spierdalam w najbliższe krzaki?- tak to byłoby genialne wytłumaczenie. Był już pod drzwiami przyjaciela. Raz kozie śmierć-pomyślał i nacisnął dzwonek do drzwi. Nikt nie przyszedł otworzyć. No tak. Jeszcze nie wrócił. Frank spędził pod domem WAy'ów jakieś 2 godziny. W tym czasie rozmyślał nad wszystkim co się stało. W końcu coraz bardziej zaczął martwić się o Gee. Wciąż go nie było. Przecież już dawno powinien wrócić. Miał już iść go szukać gdy zobaczył go idącego chwiejnym krokiem w kierunku domu...


GERARD
Stał w wodzie i patrzył jak jego przyjaciel ucieka. Nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. W jednej chwili wszystko było takie idealne aż nagle...To wszystko nie miało żadnego sensu. Co on w ogóle sobie myślał?! Przecież to, że Frank jest biseksualny nie oznaczało, że od razu musiał mu się podobać. Ale ten błysk w jego oczach, te wszystkie reakcje. Przecież widział, że jemu też to wszystko się podobało. Jak miał to rozumieć? Może po prostu był tylko zabawką? Zwykłą przygodą, testem? Może Frank sprawdzał czy sprawy mogą zajść dalej...A może... A co jeśli zrobił to wszystko, żeby się z niego nabijać? Może chciał go sprawdzić czy na prawdę jest gejem i jeśli okaże się, że tak to opowiedzieć o tym wszystkim i się z niego nabijać? Nie to nie mogła być prawda. Frank taki nie był. A może...Wyszedł z wody i usiadł na trawie. Wyjął ze spodni paczkę papierosów. Musiał zapalić. Zaciągnął się dymem. Czuł się pusty i wyprany z uczuć. Miał właśnie wstać i zacząć się ubierać gdy nagle poczuł silne ręce pchające go na ziemię. Ktoś trzymał go w żelaznym uścisku. Nie miał jak się wyrwać. Przewrócono go na plecy i wtedy zobaczył twarze swoich oprawców. To było 3 tyranów z grupy Grega.
-Hahaha patrzcie chłopaki. Nasza pedalska księżniczka sama nad rzeczką i do tego w majteczkach. Och jak uroczo.
-Co wy tu robicie do diabła.-wycedził przez zęby Gerard.
Jeden z bandy kopnął go mocny w brzuch. Gee skulił się z bólu.
-Nie pyskuj gnojku. Jeszcze się nie nauczyłeś, że z nami się nie zadziera? Chętnie CI przypomnimy. Jeśli już musisz wiedzieć to śledziliśmy Ciebie i Twojego kochanka. Nagraliśmy wszystko do czego tu doszło i z chęcią dzięki temu materiałowi zniszczymy życie Tobie i temu drugiemu pedałkowi.
Gerard czuł się bezradny. Nie dość, że doszło do tej sytuacji z Frankiem to do tego jeszcze ta banda gnoi...Jak on miał o tym powiedzieć przyjacielowi. Jeśli jego rodzice by się o tym dowiedzieli to nie miałby z nimi życia. A gdyby w szkole wiedzieli...Tego było za wiele.
-A teraz przypomnimy Ci kto tu rządzi.-powiedział jeden z oprawców i skinął na resztę. Gerd poczuł że dwóch go podnosi. Trzeci zaczął okładać go pięściami i kopać. Wszyscy robili to na zmianę. Chłopak zaczął pluć krwią. Wszystko go bolało. Czuł, że za chwilę straci przytomność i jedyne czego chciał w tej chwili to zobaczyć tę anielską twarz. Frank...Gdy był już bliski kresu swoich sił bandyci zostawili go w spokoju.
-Chodźmy już. Jak teraz go zabijemy to nie dość, że będziemy mieć przesrane to stracimy naszą ulubioną zabawkę.-ruszyli w drogę powrotną.-Pedały do gazu-krzyknęli na odchodne.
Gerard leżał na ziemi. Czuł się poniżony, bezradny i samotny. Jak do tego wszystkiego doszło. W sercu rosła nienawiść do tych gnoi. Ale tym już miał się zająć...zły Gerard. Kto wie może nawet i tej nocy. Zaśmiał się. Przez chwilę tak bardzo się przejmował a tu proszę. Oni mieli się już jutro nie obudzić. Nigdy nie użyją tego filmiku przeciw nim. Poczuł, że musi oblać to wszystko. Sprawdził ile ma przy sobie pieniędzy. Było to niestety mało, żeby kupić jakiś porządny trunek do opicia się więc postanowił skołować dwa tanie wina. Tak to powinno mu w sumie wystarczyć. Trzeba było mu przyznać, że nie miał zbyt dobrej głowy do tego typu rzeczy. Pozbierał swoje rzeczy, ubrał się i wyszedł na ulicę. Skierował się do najbliższego sklepu monopolowego. Nie miał problemu z kupieniem alkoholu. Poszedł do parku gdzie pierwszy raz spędzał czas z Frankiem. Pił i płakał. Miał dość tego wszystkiego. Zbrodnie, odrzucenie, tępienie... To wszystko po prostu go przerastało. Alkohol zaczął buzować w jego krwi. Opił się-tak jak chciał. Zdecydował, że trzeba by wrócić do domu. Ruszył chwiejnym krokiem potykając się o własne nogi. Szło mu to bardzo opornie i zaliczył kilka upadków ale w końcu był już nieopodal domu. I właśnie wtedy zobaczył , że ktoś idzie w jego stronę. Z początku myślał, że to jakieś pijackie zwidy ale to był nikt inny jak Frank. Podszedł do niego i i złapał za ramiona.
-Gee jesteś kompletnie pijany.
-Troszeczkę..a...ale..ymm...Po co tu przyszedłeś?
-Chciałem Ci wytłumaczyć, ale lepiej będzie jeśli to pokaże.
Frank złapał Gerarda za podbródek i delikatnie go pocałował. Zszokowany Gerard zaczął oddawać pocałunek. Z początku delikatny stawał się coraz bardziej namiętny. Było w nim wszystko. Strach, tęsknota, miłość, troska. Ich języki znów wałczyły o dominację a serca zabiły równym rytmem. Nie odrywając się od siebie weszli do mieszkania Way'ów. Skierowali się do pokoju Gerarda. Frank zatrzasnął drzwi i pchnął chłopaka na łóżko. Gerard ściągnął z niego koszulkę i zaczął całować jego tors. Jego kochanek też nie próżnował. Po chwili obie bluzki leżały na podłodze. Gee zaczął całować i ssać szyję chłopaka zostawiajac na niej mokre czerwone ślady. Frank cicho pojękiwał z podniecenia. Tym razem żaden z nich nie chciał tego kończyć tylko na tym etapie...




Buahahha tak jestem wredna! TERAZ CZEKAJCIE Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NASTĘPNY! BUAHAHAHA!Jak będą komentarze to następny będzie szybciej :*






poniedziałek, 15 kwietnia 2013

And the collision of your kiss- that made it so hard^^

Po wczorajszym króciutkim rozdziale czuję bardzo ale to bardzo duży niedosyt więc dziś dostajecie moi kochani 7. Nie powiem, ale pod ostatnim rozdziałem brak komentarzy bardzo mnie rozczarował. Tak jest- Nobody jest smutna :c Mam nadzieję, że się poprawicie :3 Rozdział 7.



Wyszli z domu i ruszyli w kierunku szkoły. Gerard już za kilka chwil miał się przekonać czy to on jest mordercą. Ta chwila miała na zawsze zmienić jego życie. Tuż obok niego szedł nic niepodejrzewający Frank. Opowiadał mu o jakimś komiksie, który niedawno przeczytał. Mówił o tym z taką pasją, że Gee aż się uśmiechnął. Był taki uroczy. W świetle jesiennego słońca wyglądał jak anioł. Gdy wyszli zza rogu i byli już praktycznie obok szkoły znów zobaczyli pełno policyjnych samochodów pod budynkiem. Pełno policjantów chodziło wokół szkoły z psami. Szukali go. To było pewne.
-Gee co się dzieje? Myślisz, że znowu był atak?
-Nie wiem. Wejdźmy to się tego dowiemy.
W budynku aż roiło się od funkcjonariuszy. Gdy przechodzili obok wejścia do szkolnej kotłowni zobaczyli, że zaklejono je taśmą. Właśnie wychodził stamtąd jakiś mężczyzna z aparatem. A więc to prawda. Gerard Way był seryjnym zabójcą.
-Przepraszam pana. Czy mógłby nam pan wyjaśnić co się tu właściwie stało?-spytał policjanta Frank.
-Był kolejny atak. Został zamordowany niejaki Kayle. Znaliście go chłopcy?
Frank był zszokowany. Po raz kolejny tajemniczy bohater uratował jego i Gerarda przed przyszłymi upokorzeniami. Poczuł, że z jego serca spadł ciężki głaz. Już nigdy ten terrorysta ich nie skrzywdzi.
-Czy go znaliśmy?-powiedział Frank-Kto go nie znał?! Był terrorystą całej szkoły. Niszczył życie każdemu kto stanął mu na drodze! Wreszcie dopadło go ramię sprawiedliwości!
-Bardzo mi przykro, że tyle musieliście przez niego przejść. Nie wiecie może czy miał jakichś wrogów, którzy mogliby się na nim zemścić? Został zamordowany w podobny sposób co Greg więc podejrzewamy, że to ten sam sprawca.
-On miał samych wrogów. Sam ich sobie tylu narobił.-powiedział obojętnym tonem Frank.
-Ah tak. A ty? Nie masz nic do powiedzenia?-funkcjonariusz spytał Gerarda.
Chłopak nie wiedział co ma powiedzieć. Właśnie dowiedział się,że jest nocnym mordercą. Gdy tylko zasypiał każdy kto zrobił krzywdę jemu lub komuś z jego bliskich musiał zginąć.
-Nic nie wiem w tej sprawie więc co mam powiedzieć.
-No nie wiem. Jaki miałeś do niego stosunek?
-Nienawidziłem go jak każdy tutaj. Za to co robił mnie i innym.-Gerd pokazał nadgarstek policjantowi.-Widzi pan? To jego robota.
-Wezwiemy was jutro na przesłuchanie chłopcy podobnie jak całą waszą klasę. Właściwie najlepiej będzie jeśli przesłuchamy całą szkołę. Rozumiem, że musiał być dla was wszystkich tyranem ale to nie wy jesteście od wymierzania sprawiedliwości. To nasza robota. A teraz idźcie już na lekcje.-powiedział policjant a chłopcy ruszyli do klasy.
-Gee co o tym wszystkim myślisz?
-Zacząłem popierać twoje zdanie. Ten kto to zrobił na prawdę jest bohaterem.
-Chciałbym wiedzieć kto to jest, żeby mu podziękować za wszystko co dla nas robi.
Nawet nie wiedział, że jest tak blisko tej osoby.
-Wejdźmy już do klasy bo jesteśmy spóźnieni.-powiedział Gerd i otworzył drzwi.
Dalsza część dnia minęła im bardzo spokojnie. To był pierwszy dzień od początku szkoły kiedy nikt im nie dokuczał. W czasie przerwy obiadowej spotkali się z Mikey'em.
-Witam moje seksowne lasencje. Co tam u was? Jak po wspólnie spędzonej nocy? Ja wam powiem, że musiałem założyć zatyczki bo się spać nie dało.
-Spieprzaj Mikey. Powiedz lepiej co tam z Alicią?-spytał Gee
-A wszystko w porządku. Zabieram ją dziś na kolację. Chcecie się przyłączyć? Zrobimy sobie podwójną randkę.
-Nic z tego. Zabieram dziś twoją siostrzyczkę na spacer.
Gerard poczuł, że serce staje mu pod gardłem.
-Och to przepraszam. Nie będę ingerował w wasze plany gołąbeczki  A teraz wybaczcie ale widzę, że moja dziewczyna na mnie macha więc nie pozwolę jej czekać. Miłego dnia bracie-tylko pamiętaj o zabezpieczeniu.
Spędzili w szkole jeszcze dwie godziny. Gdy z niej wyszli Frank tak jak obiecał zabrał Gee na spacer.
-Chcę Ci pokazać gdzie najbardziej lubię spędzać czas.
Szli jakieś 20 minut. Całą drogę rozmawiali i śmiali się. Byli tak dobrze zgrani.
-Zamknij oczy.-poprosił Frank. 
Gerd zrobił co kazał. Poczuł, że chłopak łapie go za rękę i powoli gdzieś go prowadzi. Trwało to może z 5 minut. Oczywiście Gerard potknął się i dwa razy wylądował na ziemi ale w końcu udało im się dotrzeć do celu.
-Oto jesteśmy. Możesz już otworzyć oczy. To nasza ziemia obiecana.
Gee otworzył oczy. Tuż przed nim rozciągał się przepiękny staw z cudownymi, białymi liliami. Słońce odbijało się od tafli wody. Wokół był piękny zielony las. Słyszał śpiew ptaków. Było idealnie. Spojrzał na Franka. Jego oczy cudownie lśniły.
-Zdejmuj ciuchy i wskakuj do wody.-powiedział Frank i zaczął robić to co powiedział.
Gerard nie mógł odwrócić od niego wzroku. Był przepiękny. Jego delikatnie umięśnione ciało i zarysowany brzuch, jego gęste włosy i te cudowne tatuaże zdobiące jego ciało.
-Rusz się.-powiedział Frank i wskoczył do wody z wielkim pluskiem.
Gee poszedł w jego ślady. Wskoczył do wody i podpłynął do przyjaciela.
-Giń dziadu-zażartował Gerd i podtopił przyjaciela, który nie pozostał dłużny wygłupom towarzysza. Obaj świetnie się bawili. Wygłupiali się, krzyczeli i śmiali jak małe dzieci.
Nagle Frank zbliżył się do Gerarda. Poczuł jego ręce na swoich ramionach. Nie spuszczał wzroku z jego warg. Gee delikatnie przejechał po nich palcem. Były perfekcyjne. Zaczął powoli zbliżać głowę do głowy przyjaciela. W jego oczach widział strach i ekscytację. Podniecało go to. Ujął jego twarz w dłonie i z okropną namiętnością i pożądaniem wpił się w jego usta. Frank z początku nie wiedział co się dzieje ale zaczął oddawać pocałunek. Ich splecione języki walczyły o dominację. Gerard powoli zaczął dotykać ciała przyjaciela. Zjechał z pocałunkami na jego szyję. Frank cicho jęknął z podniecenia. Gee zaczął pieścić językiem ucho Franka, który coraz głośniej oddychał. I w tej jednej chwili Frank odepchnął Gerarda, który stał w wodzie jak oniemiały. Jego przyjaciel wybiegł z wody zebrał swoje ubrania i uciekł zostawiając oszołomionego i zawstydzonego Gee samego.

niedziela, 14 kwietnia 2013

I love you more than I can ever scream.

Rozdział troszkę wcześniej :) Cieszycie się? Zaczęłam pisać je z wyprzedzeniem i będę dzięki temu szybciej publikować. Zapraszam na rozdział 6 :)
Gerard zerwał się z łóżka. Był ubrany identycznie jak zjawa z jego snu a dodatkowo ..Znów umazany był krwią. Rzucił się biegiem do łazienki, zatrzasnął drzwi i zaczął szybko zrzucać z siebie poplamione ubrania. Z jego oczu ciekły łzy. Jak to wszystko jest możliwe?! Czy naprawdę  mógł kogoś zabić?! Jego ciało przechodziły dreszcze. Był kompletnie przerażony tym co mógł zrobić. Wszedł pod prysznic, żeby ukoić nerwy. Powoli zaczęło do niego docierać to co prawdopodobnie się stało. Po raz kolejny zabił człowieka. Ale czy kogoś tak okrutnego w ogóle można nazwać człowiekiem? Tak bardzo skrzywdził jego i Franka. Gerard spojrzał na swój nadgarstek. Rany były naprawdę głębokie. Ten gnój z pewnością zasłużył sobie na to co go spotkało. Gee pozbierał swoje brudne ubrania owinął reklamówką i schował do torby. Musiał się pozbyć dowodów a jeśli wyrzuciłby je gdzieś koło domu z pewnością by go znaleźli.
Wszedł do swojego pokoju i położył się obok Franka. Chłopak spał i cichutko pochrapywał. 
Gerard przyglądał mu się z troską. Wiedział , że ten chłopak zaczyna znaczyć dla niego więcej niż ktokolwiek inny. Zauważył delikatny uśmiech na jego twarzy i zaczął się zastanawiać co też mogło śnić się temu aniołkowi. Nagle poczuł, że jego łapki przyciągają go do siebie. Frank znów oplótł swoje ręce wokół pasa Gerarda, którego aż przeszedł dreszcz pod wpływem nagłego dotyku. Otulony przez przyjaciela próbował zasnąc. Niestety na próżno. Jego myśli wciąż błądziły wokół ostatniego snu i tego co mógł oznaczać. Z jednej strony czuł się jak morderca a z drugiej jak bohater. Jeżeli to co mu się przyśniło było prawdą to uratował siebie i Franka przed kolejnymi upokorzeniami. Może cała ta banda przez śmierć kolejnego ze swoich liderów będzie żyła w takim strachu, że już nigdy nikogo nie skrzywdzą? Zabił człowieka, to było oczywiste ale dzięki temu ochronił siebie i swojego przyjaciela. Zemścił się za ich krzywdy. Wiedział, że dla Franka był bohaterem ale czy na prawdę było to konieczne? Czy w ogóle kogoś zabił? Spojrzał na zegarek. Było po 5.50. Kolejna nieprzespana noc. Już za parę minut musiał wstać i zacząć przygotowania do szkoły a już za kilkadziesiąt minut miał się dowiedzieć czy na prawdę był zabójcą. Nie ma co. Czekał go cudowny dzień. Wstał z łóżka, ubrał się i wyszedł do kuchni zrobić śniadanie. Przygotował kilka kanapek i herbatę i wszedł na górę, żeby obudzić Franka. W świetle wschodzącego słońca chłopak wyglądał przepięknie. Aż żal było go budzić.
-Fraank. Wstawaj pięknoto.-Gerard szeptał do ucha swojemu przyjacielowi. Ten otworzył oczy i aż serce zbiło mu mocniej gdy zauważył, że Gee był tak blisko niego.
-Hej. Już pora wstawać?
-Jeśli nie chcemy się spóźnić to na pewno. Przyniosłem Ci śniadanie.-powiedział podając chłopakowi tacę.
-Och jak Ty mnie rozpieszczasz.Nie trzeba było.

-Oj tam siedź cicho i jedz.
-Najpierw to wezmę prysznic jeśli pozwolisz no chyba, że masz ochotę wziąć go ze mną.-powiedział kokietersko Frank.
Gerard zrobił się cały czerwony. Gdy jego przyjaciel wstał i ruszył w kierunku łazienki pierwsze co zauważył to  opięte majtki na tyłku swojego przyjaciela. Jego wyobraźnia zaczęła podsuwać mu dość ciekawe obrazy.
-Idź sam bo jeszcze potem powiesz rodzicom, że Cię zgwałciłem.-zażartował.
-Czuję się urażony.-powiedział Frank zarzucając ręcznik na plecy.-Nie to nie. Sam się pozbawiam.
-Tylko nie za długo bo herbata wystygnie.
-Phi!

Podczas gdy Frank brał prysznic Gerard przygotował wszystko co było mu potrzebne dzisiejszego dnia. Był już praktycznie gotowy do wyjścia. Chwilę później z łazienki wyszedł Frank. Gee musiał przyznać, że wyglądał cholernie seksownie. Czarne rurki opinały się na jego seksownym tyłku, włosy miał w artystycznym nieładzie, koszulka z krótkim rękawem odkrywała jego tatuaże a w jego oczach zauważył błysk.
-Już jestem. Tęskniłeś?
-Bardzo. Dłużej się nie dało? Za 10 minut mamy wyjść a Ty musisz jeszcze zjeść.
Frank zbliżył się do Gerarda i przesunął ręką po jego torsie.
-Jeśli chcesz to może być dłużej.-powiedział flirciarsko i głośno się zaśmiał.
Gerard znów poczuł, że jego spodnie robią się coraz ciaśniejsze.
-Hahaha bardzo śmieszne. Ruszmy się w końcu.-poweidział Gerd odwracając się. Wtym samym czasie Frank klepnął go w tyłek i wybuchł śmiechem.
-Mrau! Niegrzeczny kocurek!
-Spierdalaj.
Po 10 minutach byli gotowi do wyjścia.
-Nie czekamy na Mikey'a:?-spytał Frank

-On już dawno wyszedł. Napisał kartkę że chce wyjść wcześniej żeby spotkać się z Alicią.
-A to ok. Spędzimy sobie jeszcze trochę czasu sam na sam.
Gerard poczuł, że przez słowa Franka jego serce znów przyspiesza. 

piątek, 12 kwietnia 2013

And I could belong to the night.

Tak Nobody wreszcie wzięła się za napisanie rozdziału. Opornie mi to szło ale macie ;p Postaram się, żeby na następne nie trzeba było aż tak długo czekać. Dzisiaj mam super dobry dzień więc może i rozdział wyjdzie lepszy^^haha tak jasne. Dobra bo zaczynam gadać od rzeczy. Oto 5 rozdział <3


-Ehm. Czy aby Ci w czymś nie przeszkadzam.-powiedział Gerard opierając się o futrynę.
W tym momencie Frank upuścił zeszyt.Nie wiedział co ma powiedzieć. Co on sobie w ogóle myślał?! Przeglądał osobistą rzecz swojego nowego przyjaciela. Co on sobie teraz o nim pomyśli?
-Gerard, ja przepraszam...Wiem.. Ja nie powinienem. po prostu byłem ciekaw...Bardzo Cię przepraszam. Lepiej jeśli już pójdę.-chłopak był zawstydzony i przestraszony. Gdy Gee to zauważył nie mógł się dłużej na niego gniewać. Cała złość i strach z niego wyparowały. Poczuł nawet, że sam chce pokazać mu zawartość swojego najlepszego przyjaciela jakim był ów zeszyt.
-W tym zeszycie zapisuję wszystkie swoje sny, marzenia, myśli, uczucia. Wszystkie rysunki, szkice, piosenki, które tworzę. Jest dla mnie bardzo cenny i właśnie dlatego wystraszyłem się kiedy zobaczyłem, że go trzymasz. Nikt oprócz mnie nigdy nie położył na nim swoich dłoni.
-Gee... Ja na prawdę przepraszam. Nie wiedziałem, że to aż tak dla Ciebie ważne. Bardzo mi przykro.
-Wcale się na Ciebie nie gniewam, a wręcz przeciwnie. Pozwolisz?-powiedział Gerard stawiając kubki z herbatą na stoliku nocnym i biorąc zeszyt z dłoni Franka.-Sam chcę Ci co nieco z niego pokazać.
Przez kolejne dwie godziny Gerd pokazywał przyjacielowi wszystkie swoje dzieła przy okazji opowiadając o tym co czuł gdy je tworzył i w jakich okolicznościach do tego doszło. Oczywiście pominął wszystkie strony gdzie były opisy jego uczuć i przemyśleń. Nie był jeszcze gotów by się nimi podzielić. Jeszcze nie teraz. Frank słuchał z zafascynowaniem. Nigdy nie spotkał kogoś tak utalentowanego i tak cholernie kreatywnego. Poczuł, że ktoś otwiera właśnie przed nim swoją duszę i darzy go bardzo dużym zaufaniem. Wiedział, że Gee bardzo dużo kosztował taki krok w jego stronę.
-Wiem, że nie są doskonałe ale są moje. Są częścią mnie bo we wszystko co tworzę wkładam całe moje serce i duszę.-powiedział Gerard kończąc opowiadać o swoich dziełach.
-Moim zdaniem są perfekcyjne. Proszę narysuj kiedyś coś dla mnie.
-Z wielką przyjemnością. Właściwie...Chciałbym Cię o coś prosić.
-O co?-spytał Frank z zaciekawieniem.
-Może chciałbyś dla mnie kiedyś zapozować? Oczywiście w ubraniach. Nie wyobrażaj sobie, że skoro jestem gejem to tylko czekam na okazję żeby sobie popatrzeć.-powiedział Gerard kokieterskim tonem i zarumienił się.
-Hahahahaha. Jasne Gerard Ty zboczuchu. Ja wiem , że Ty tylko czyhasz na moją cnotę, ale bez pierścionka to nie masz nawet o co prosić.
-Patrzcie, patrzcie. Ja bym jeszcze go miał prosić. Sam mi się dziś do łóżka władujesz.-zażartował Gee.
-No wiesz...-powiedział Frank siadając bliżej przyjaciela. Delikatnie zaczął gładzić jego dłoń i zbliżył twarz do jego ucha.-Już nie mogę się doczekać.-Gerarda przeszedł dreszcz podniecenia. Co ten chłopak z nim wyprawiał. Wystarczyły takie durne wygłupy a jego spodnie już robiły się ciasne.
-Taaak.-odpowiedział Gerd i odsunął się od chłopaka na bezpieczną odległość.-Ale zanim do tego dojdzie to co masz ochotę robić?
-Czy ja wiem.Może obejrzymy jakiś film? Tylko błagam nie namawiaj mnie na Brokeback Mountain bo ten film mam już w małym palcu a z doświadczenia wiem, że geje mogą oglądać go w nieskończoność.

-Tak a biseksualiści to niby nie?
-W sumie. Ta scena w namiocie była całkiem niezła.-zażartował Frank-Ale dziś jakoś nie mam ochoty na ten film. Może jakiś horror?
-To może 'Koszmar z ulicy Wiązów'?
-Dawaj. Z chęcią go obejrzę. Dużo o nim słyszałem ale nie miałem okazji go obejrzeć.
Gee zrobił popcorn i razem z Frankiem spędzili cały wieczór na oglądaniu filmów i rozmowach. Byli tak bardzo do siebie podobni. Rozumieli się dosłownie we wszystkim.
-To może teraz puścimy sobie jakąś muzyczkę?-zaproponował Gerd.
-Z chęcią. Co powiesz jeśli włączę Black Veil Brides?

-Nie ma sprawy. Wybierz którąś z płyt z półki.
Frank sięgnął na półkę i już po chwili z wieży poszły pierwsze dźwięki płyty 'Set the World on Fire'.
-Szkoda, że nie zabrałem swojej gitary. Uwielbiam coverować piosenki znanych zespołów a najbardziej-właśnie BVB.
-Hahaha Frank! Ja lubię śpiewać a Ty grać na gitarze! Załóżmy zespół i ruszajmy do Must Be The Music!

-Doskonały pomysł!Wystąpmy z coverem piosenki Taylor Swift 'I knew you were trouble'! Ja będę grał, a Ty będziesz tą kozą z refrenu!
-Hahahahahahah!-obaj zanosili się ze śmiechu. Nagle z dołu usłyszeli, że ktoś wszedł do domu.
-Czy to moja ulubiona parka księżniczek z New Jersey?! Nie słyszę głośnych jęków to znaczy, że chyba wam w niczym nie przeszkodziłem co?- powiedział Mikey wchodząc do pokoju Gerarda.
-Mikey! Ja tu Gerdowi obciągam a Ty się nam do pokoju wpitalasz no doprawdy! Zero taktu i jakiegokolwiek wyczucia. Czuję się taki zawiedziony.-powiedział Frank głosem divy z opery.
-Tak mi przykro, ale byliście zbyt cicho. Następnym razem nie kryjcie się ze swoimi żądzami to będę wiedział kiedy moja wizyta jest nie na miejscu.

-Boże aleście dowcipni! Powiedz lepiej bracie co z tą całą Alicią. Dogadujecie się? Warta jest Twojej uwagi?
-Dziewczyna jest na prawdę szalona. Ma cudowne poczucie humoru i wiesz co? Gra w zespole na gitarze elektrycznej! Nie dość, że ma zajebisty styl to do tego jest też niesamowicie inteligentna. Czuję, że znalazłem bratnią duszę.
-Hahahahaha. Jeśli jest inteligenta to nie wiem co w Tobie widzi.-zażartował  Gee.
-Bardzo śmieszne. Lepiej powiedz mi Frank jak Ty wytrzymujesz z tą jakże zajebiście dowcipną i roztropną panienką.
-Powiem CI, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Żadnej innej nie udało się zaciągnąć mnie do domu i wpuścić do łóżka aż tak szybko.-odpowiedział Frank.
Gerard w jednej chwili zrobił się cały czerwony i speszony. -Zabiję tego gnojka mojego brata-pomyślał.
Siedzieli tak żartowali i rozmawiali aż do pierwszej w nocy. W końcu wszyscy poczuli się bardzo zmęczeni i postanowili że czas iść spać.
-Dobranoc moje gołąbeczki. Tylko, żeby mi tu w nocy za ostro nie było bo mamy dość cienkie ściany a bądź co bądź chciałbym się wyspać.-powiedział Mikey wychodząc z pokoju.

-To co Gee? Kładź się tu koło mnie.-Frank wołał przyjaciela z jego łóżka.
Gerard dogramolił się obok Franka i zgasił lampkę.

-Dobranoc Gee.-powiedział chłopak, objął Gerda w pasie i przyciągnął do siebie.
-Dobranoc Frank-odpowiedział Gee ale jeszcze długo nie mógł zasnąć. Przechodziły go dreszcze podniecenia gdy czuł, że ktoś jest tak blisko niego. Czuł zapach chłopaka i bądź co bądź bardzo go to pociągało.


*******************************************SEN********************************************************
Znów był w szkole. Co on tu robił. Cały korytarz umazany był we krwi. Usłyszał krzyk. Nie wiedział co się wokół niego dzieje. Pobiegł w stronę skąd dobiegał hałas. Wpadł do szkolnej kotłowni a tam pod ścianą zobaczył nikogo innego jak...Kayle'a...całego we krwi, drżącego ze strachu. Nad nim stał oprawca, który trzymał w ręku nóż.
-STÓJ! ZOSTAW GO!~-krzyknął Gerard. W tym samym momencie zbrodniarz odwrócił się i chłopak po raz kolejny zobaczył...samego siebie.
-Nie to nie może się dziać! TO NIEPRAWDA!
-Haha. Do Ciebie jeszcze nic nie dociera prawda? Gdy zapada zmrok i zasypiasz to ja przejmuję nad Tobą kontrolę. TO ja mam nad TObą władzę i to ja tu rządzę. Wszyscy, którzy kiedykolwiek nas skrzywdzili muszą zostać ukarani. Nie poddamy się gnojom, którzy chcą nas zniszczyć. Od teraz my tu rządzimy i nic na to nie poradzisz.-powiedziała zjawa i wbiła nóż prost w serce Kayle'a.-Dobranoc Gerard.-powiedziała i zniknęła. Gee stał jak oniemiały. Co to ma znaczyć?! Czy na prawdę to on zabija! Nie to niemożliwe. To na pewno tylko kolejny chory sen. Zbliżył się do Kayle'a. Na piersi miał wycięty napis'I kto tu teraz rządzi gnoju?' Gerard przyglądał się zwłokom swojego wroga i zorientował się, że tak na prawdę wcale nie jest mu go żal. Przypomniał sobie co ten człowiek zrobił jemu i Frankowi. Poczuł w sobie tak wielką złość, że zaczął kopać jego martwe ciało. Zrozumiał, że zjawa miała rację.
************************************************************************************************************
3.00 i znów Gerard zerwał się z łóżka po kolejnym koszmarze. Co ten sen miał oznaczać? Czy na prawdę zabił kolejną osobę? Już za kilka godzin wszystko się okaże...

Tadaaaaam! Koniec 5 rozdziału. Mam nadzieję, że się podobało. Wszystkie komentarze są bardzo  mile widziane :3


czwartek, 4 kwietnia 2013

And I don't really care which side wins...

Tak, tak, wiem rozdział miał być poniedziałek-wtorek a tu dupa :c Przepraszam was strasznie ale ta zima mnie tak dołuje, że wczoraj np byłam zdolna tylko do tego, żeby założyć szlafroczek i iść spać :c
Rozdział jest dla mojego geja-Sylwii i mojego super fejma-Gee :*


-Gerard, spójrz na mnie...To nie Ty go zabiłeś, tak? Nie powinieneś się tak przejmować. Powinieneś się cieszyć, możesz odetchnąć. Ty nie doświadczyłeś jeszcze aż tak bardzo okrucieństwa Grega, nie tak jak ja..-oczy Franka zaczęły robić się mokre od łez.-Ty nie wiesz co on potrafi. Raz w naszej szkole był jeden gej, który się we mnie zakochał. Greg miał z tego niezły ubaw. Kiedy wyszliśmy do szatni po wf-ie on wziął go za włosy i przyprowadził do mnie-głos chłopaka zaczął się łamać-On wypchnął nas na środek korytarza i kazał się masturbować! Przy wszystkich! Zagroził, że jeśli będziemy czegoś próbować to jego koledzy nas przytrzymają i ...obetną nam jaja!-Frank rozpłakał się na dobre.
Gerard przyciągnął go do siebie i zaczął uspokajać. Jak to możliwe, że człowiek potrafi tak bardzo skrzywdzić drugiego człowieka? Tak, teraz Gee był już pewien-ten gnój zasłużył na śmierć. Pozostawało tylko pytanie-Czy on to zrobił?! Czy zabił?! Tak wiele pytań a tak mało odpowiedzi.
Rozmyślania chłopców nie trwały jednak długo.

-Brawo, brawo.-zadrwiła banda dresów, którzy byli przyjaciółmi Grega.-Co cioty?! Myślicie, że skoro naszego lidera nie ma to będziemy tak załamani, że damy wam taryfę ulgową?! Nie, nie. Dla pedałków nie ma miejsca w naszej szkole. Chłopaki! Bierzmy ich!-powiedział tępy mięśniak gdy jego kumple rzucili się z pięściami na Gerarda i Franka. Zaciągnęli ich przed budynek szkoły.-Uwaga!-krzyknął nowy lider bandy terroryzującej szkołę.-Niech wam się gnojki nie wydaje, że to koniec waszych problemów. Problemy to wam się teraz dopiero zaczną jak moi kumple dobiorą wam się do tyłków. Od dzisiaj ja-Kayle jestem nowym panem tej szkoły. Wszyscy macie być mi posłuszni. Każdy kto będzie odstawał od ustalonych przeze mnie norm skończy tak jak ta parka pedałków.-Kayle skinął palcem i w tym samym momencie jeden z jego  kolegów uderzył głową Gerarda o głowę Franka. Potem zaczęli ich kopać, jeden na nich splunął, ale dla Kayle'a to było za mało. Wyjął z kieszeni żyletkę.-Tak kończą takie emo cioty.-powiedział i podciął zarówno jednemu jak i drugiemu żyły. Potem jeszcze ich kopnął i razem ze swoją bandą odeszli szukać kolejnych ofiar. Wszyscy zebrani przed szkołą patrzyli na chłopców z przerażeniem. Gerard podniósł się z ziemi, wziął Franka za rękę i pobiegł do łazienki. Gdy do niej wpadli nie było już w niej nawet śladu po ataku na Grega. Gerard wyjął z torby chusteczki i koszulkę na wf, którą pociął, żeby zrobić z niej opatrunek dla siebie i przyjaciela.
-Wszystko będzie dobrze Frank-pocieszał skulonego w kącie chłopaka.-Chodź tu do mnie. Zaraz Ci to opatrzę.-Gdy skończył robić mu opatrunek zaczął robić go sobie. Jak można tak kogoś traktować?! Był wściekły. Nienawidził tych gnoi  Gdyby jemu to wszystko zrobili  to jeszcze by to przeżył, ale że zrobili coś takiego Frankowi. Chciał się zemścić. Czuł, że nad sobą nie panuje. Gdyby przyjaciel go teraz nie potrzebował już obmyślał by jakiś szalony plan , żeby jak najszybciej sprawić, żeby ta tyrania się skończyła. Spojrzał na chłopaka, który łkał cicho pod ścianą. Nie mógł być obojętny na taki widok. Podszedł do niego, przytulił go mocno do siebie i zaczął mówić mu po cichu, że wszystko będzie dobrze.
Po godzinie wyszli z łazienki. Wszędzie trwały lekcje więc mogli spokojnie wyjść ze szkoły bez strachu przed kolejnym atakiem. Gee postanowił, że zabierze Franka do siebie. Jego matki i tak nie ma ciągle w domu więc nie będzie miała nic przeciwko a Mikey był umówiony na spotkanie z tą swoją nową dziewczyną.
-Gerard,dokąd idziemy?
-Zabieram Cię do siebie. Najlepiej byłoby jeśli zadzwonisz ode mnie do rodziców, że zostaniesz dziś u mnie. Nie puszczę Cię w takim stanie do domu, a już na pewno nie zostawię samego.-stanowczo powiedział Gerard.
-Ale Gee...My się prawie w ogóle nie znamy.
-Nie przesadzaj. Zapraszam Cię do siebie bo się martwię a nie chcę Cię zgwałcić czy coś.-zażartował Gerard a Frank uśmiechnął się delikatnie.
-Dziękuję. Dziękuję Ci za wszystko.

-Przecież dobrze wiesz , że nie masz za co.
-Mam, bo gdybym miał zostać teraz sam...Nawet nie chcę myśleć co bym ze sobą zrobił.
I w tej właśnie chwili Gerard poczuł, że Frank nie będzie dla niego tylko zwyczajnym znajomym. Nawet nie wiedział jak bardzo ta chwila odmieni jego całe życie.


Dom Way'ów był malutkim jednorodzinnym domkiem. Z tyłu był duży ogród ze śliczną, drewnianą ławką i drzewami owocowymi, które rzucały kojący cień w upalny dzień. Gerard uwielbiał spędzać czas w tym miejscu. Po oprowadzeniu Franka po ogrodzie chłopak zaprowadził go do wnętrza mieszkania. Wystrój był skromny i zwyczajny. Nie różnił się praktycznie w ogóle od przyjętego modelu wyglądu domu. Największe wrażenie na Franku zrobił pokój Gee. Jego wystrój, oryginalność sprawiała, że nie można było uwierzyć, że to nadal ten sam dom.
-Gerard...Twój pokój jest taki...Brak mi słów...

-Tak, tak wiem niezły tu burdel ale wiesz...Nie spodziewałem się gości.
-Co Ty pieprzysz?! Jest cudowny. Boże tak Ci zazdroszczę! Oddałbym wszystko, żeby mój pokój tak wyglądał.
-Oj przesadzasz.-zarumienił się Gerard.-Masz ochotę na coś do picia? Proponuję herbatę, której jestem wielbicielem. Tak, tak wiem soł gej ale alkoholu w domu nie mam bo mama by wywęszyła.
-Herbata wystarczy. Dziękuję.-powiedział Frank a Gee skierował się w stronę kuchni.
Gdy Frank został sam w pokoju zobaczył na łóżku zeszyt. Myśląc, że to pewnie do szkoły otworzył go. Może i nie powinien ale chciał zobaczyć jakie Gerard ma pismo itp. Tak dziwne ale bardzo chciał się tego dowiedzieć. Gdy kartkował znalezisko jego oczom ukazały się cudowne rysunki chłopaka. Niektóre z nich aż zapierały dech w piersiach. Frank był tak zafascynowany tym co znalazł, że nie zauważył przyjaciela stojącego w drzwiach i przyglądającego się mu z nutką zdziwienia i przerażenia.

To tyle na dziś. Tak wiem, że króciutki ale jakoś nie mam weny :CCC