niedziela, 28 kwietnia 2013

There's blood on my hands, like the blood in you.

Aż nie wierzyłam kiedy zobaczyłam liczbę wejść na bloga po ostatnim rozdziale. Boże czuję się zaszczycona,  że aż tak mnie czytacie. Za każdym razem kiedy zaczynam pisać rozdział mówię sobie, że ten będzie długi i za każdym razem kiedy kończę okazuje się, że wcale taki nie jest :c Chyba nie umiem pisać długich rozdziałów :ccc I tak oto prezentuję wam kochani dziesiąteczkę mojego psychicznego Frerarda. Miłego czytania ;D



Wybiegł z domu i zobaczył zarys postaci swojego kochanka na końcu ulicy.Ruszył za nim. Było około pierwszej w nocy. Ulice były ciemne i opustoszałe. Tylko latarnie rzucały blade światło na przesiąknięte mrokiem miasto. Frank dobiegł do przyjaciela i zagrodził mu drogę.
-Gerard? Gerard?! Halo? Słyszysz mnie? Gee co się z Tobą dzieje? Czy to jakieś głupie żarty? Proszę wracajmy do domu.-mówił ale Gerd nawet nie drgnął. Miał szeroko otwarte oczy ale nawet nimi nie mrugał. Była w nich jedna wielka pustka. Nie wiedział co zrobić. Gee wyminął go i dalej szedł przed siebie. Frank poszedł za nim. Doszli do lasu prowadzącego nad staw gdzie po południu spędzali czas. Na samo jego wspomnienie zrobiło mu się gorąco. Gerard nie zważając na idącego za nim chłopaka zapuścił się w leśną gęstwinę. W pewnym  momencie Frank zobaczył palące się tuż nad stawem ognisko a przy nim pijących i nabijających się z nich bandziorów. Wystraszony wycofał się kilka kroków do lasu. Próbował zaciągnąć ze sobą Gerarda ale ten nawet nie drgnął. Wyszedł z lasu i stanął przed dresiarzami.
-Patrzcie chłopaki! Czy to nie jedna z naszych gejowskich księżniczek? Jeszcze Ci mało? Wróciłeś po dokładkę z popołudnia słodziaczku? Halooo... Mówi się do Ciebie frajerze więc może byś jakoś zareagował?!-Gerard stał i przyglądał się swoim oprawcom. Zza pleców wyjął nóż. Frank patrzył na wszystko z zapartym tchem. Czy to możliwe? Czyżby to Gee był jego bohaterem?
-Co robisz pedale? Chłopaki bierzcie go!-na komendę wszyscy rzucili się na Gerarda lecz ten nie dał się im  powstrzymać. Rzucił się na nich z nożem. Zwinnie ominął każdy ich cios a sam zbliżał się do  nich i wbijał im nóż w tętnice. Ziemia była przesiąknięta czerwienią. Frank przyglądał się wszystkiemu i nie wierzył w to co widzi. Z jego perspektywy wyglądało to jak taniec, taniec śmierci. Jeden płynny ruch jego kochanka i wszystko co złe znikało. Jeden cios i świat był wolny od zła i cierpienia zadawanego przez takich właśnie typów. Gerard zatrzymał się i spojrzał na ciała swoich ofiar. Jego usta delikatnie się uśmiechnęły. Schylił się nad nimi i raz po raz zanurzał w ich ciałach narzędzie zbrodni. Krew tryskała we wszystkie strony. Frank był coraz bardziej przerażony. Z drugiej jednak strony to był koniec ich cierpień. W szkole nie było już praktycznie nikogo kto mógłby ich skrzywdzić. Spojrzał na swój nadgarstek. Wciąż widniała na nim rana zostawiona przez jednego z nich.Tak bardzo ich skrzywdzono. Dostali to na co zasłużyli więc nie powinien ich żałować. Przecież sam podziwiał osobę dzięki której każdy kto zrobił im krzywdę znikał. Ale dlaczego to musi być właśnie Gerard? Jego ukochany, nadzieja na lepsze jutro. Miał mętlik w głowie. Co powinien teraz zrobić? Bał się tak po prostu wyjść i prosić Gee, żeby wrócił z nim do domu. Nie wiedział do czego jest teraz zdolny. Umysł podpowiadał mu, żeby uciekał stąd jak najszybciej ale serce mu na to nie pozwalało. Siedział w ukryciu i patrzył na rozwój wydarzeń. Gerard wyjął z krzaków linę, którą obwiązał swoje ofiary. Powiesił je nad stawem na gałęzi. Pociął im twarze, z których krew skapywała prosto do jeziora zamieniając czystą jego taflę w pełną szkarłatnej cieczy.

Frank podziwiał dzieło swojego kochanka. Z jego perspektywy wyglądało to jak prawdziwe dzieło sztuki. Okrutne, bezlitosne a jednak tak piękne. Gerard wyjął z kieszeni jednej ze swoich ofiar telefon komórkowy i wrzucił go do stawu po czym zaczął wracać do domu. Frank wstrzymał oddech kiedy Gee przechodził obok miejsca, w którym się ukrył. Gdy przeszedł i był już przy wyjściu z lasu Frankie wyszedł ze swojej kryjówki i ruszył za nim. W jego głowie kotłowało się mnóstwo sprzecznych myśli. Osobą, którą podziwiał był jego kochanek. Ale był też mordercą, niebezpiecznym, nocnym łowcą. Z drugiej strony był jego bohaterem i to wszystko co się dziś wydarzyło... Jak ktoś tak czuły i delikatny mógł być mordercą?...Ale przecież on nie wiedział co robi. Zabijał kiedy spał a w dodatku nie robił tego ludziom, którzy na to nie zasługiwali. Tego było za dużo. Musiał z nim porozmawiać. Doszedł do domu Way'ów. Wszedł do pokoju Gee. Leżał nakryty kołdrą, cały we krwi i spał. Frank usiadł na łóżku obok niego. Odgarnął mu kosmyk włosów z czoła i delikatnie przejechał palcem po jego policzku. I w tej właśnie chwili wszystko co złe zniknęło. Mógł tak na niego patrzeć i podziwiać go całą noc. Zakochał się w nim i nic nie mogło tego zmienić. Mógł popełnić nawet najgorszą zbrodnię a on i tak by mu wybaczył. Liczyło się tylko to żeby tu przy nim był i nigdy go nie opuszczał. Ucałował jego wargi i przytulił się do niego. Leżeli wtuleni w siebie i przesiąknięci krwią swoich wrogów.

Godzina-3.00
Gerard obudził się po raz kolejny ze swojego koszmaru. Tuż obok niego spał Frank, który cichutko pochrapywał. Spojrzał na swoje ubranie. Całe we krwi. A co jeśli... Co jeśli Frank to wszystko widział? Nie, nie mógł. Tak bardzo nie chciał, żeby dowiedział się o jego podwójnym życiu. Spojrzał na niego. Też był ubrany, a do tego cały we krwi. Więc wiedział. Co teraz? To co stało się ostatniej nocy było jak cudowny sen. Nie chciał, żeby to wszystko się od tak skończyło. Za bardzo zaczęło mu zależeć na tym chłopaku. A co jeśli on nie będzie chciał go już znać? Ale czy samo to, że spał teraz spokojnie w jego ramionach nie było odpowiedzią? Przecież jeśli by go potępiał nie było by go tutaj... Jedno było pewne-czekała ich poważna rozmowa.



Tadaaaaaaam. Koniec dziesiąteczki. I jak wrażenia? Mam nadzieję że się podobało. Rozdział miałam dodać wczoraj ale niestety jak na złość padł mi net zanim udało mi się go opublikować. Czytajcie i komentujcie :)

2 komentarze:

  1. Bardzo fajnie :) Jestem ciekawa co Gerard z tym zrobi no bo...On jest mordercą. Morderca nie jest niewidzialny, przecież on zabił już sporo ludzi! Frank zdaje się być bardzo mocno zakochany, jest tak w niego zapatrzony,że nie zdaje sobie sprawy z tego kim jest jego chłopak. No ale jak już wiesz kocham Twoją psychozę :D
    Pozdrawiam, Zoombie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bożee dziękuję CI strasznie. Szczerze to sama często się zastanawiam czy dobrze to piszę i czy to wszystko ma sens bo dobrze wiem że daleko mi do innych piszących Frerardy. Moje rozdziały są krótkie a do tego mam problem z rozwinięciem akcji i bohaterów. Próbuje z tym coś zrobić ale to i tak średnio się udaje i mam juz czasami ochote to rzucic ale jak czytam takie komentarze jak twój to czuję że to jednak nie jest takie złe i chce mi sie to dalej pisać.Dziekuję.

      Usuń