niedziela, 14 kwietnia 2013

I love you more than I can ever scream.

Rozdział troszkę wcześniej :) Cieszycie się? Zaczęłam pisać je z wyprzedzeniem i będę dzięki temu szybciej publikować. Zapraszam na rozdział 6 :)
Gerard zerwał się z łóżka. Był ubrany identycznie jak zjawa z jego snu a dodatkowo ..Znów umazany był krwią. Rzucił się biegiem do łazienki, zatrzasnął drzwi i zaczął szybko zrzucać z siebie poplamione ubrania. Z jego oczu ciekły łzy. Jak to wszystko jest możliwe?! Czy naprawdę  mógł kogoś zabić?! Jego ciało przechodziły dreszcze. Był kompletnie przerażony tym co mógł zrobić. Wszedł pod prysznic, żeby ukoić nerwy. Powoli zaczęło do niego docierać to co prawdopodobnie się stało. Po raz kolejny zabił człowieka. Ale czy kogoś tak okrutnego w ogóle można nazwać człowiekiem? Tak bardzo skrzywdził jego i Franka. Gerard spojrzał na swój nadgarstek. Rany były naprawdę głębokie. Ten gnój z pewnością zasłużył sobie na to co go spotkało. Gee pozbierał swoje brudne ubrania owinął reklamówką i schował do torby. Musiał się pozbyć dowodów a jeśli wyrzuciłby je gdzieś koło domu z pewnością by go znaleźli.
Wszedł do swojego pokoju i położył się obok Franka. Chłopak spał i cichutko pochrapywał. 
Gerard przyglądał mu się z troską. Wiedział , że ten chłopak zaczyna znaczyć dla niego więcej niż ktokolwiek inny. Zauważył delikatny uśmiech na jego twarzy i zaczął się zastanawiać co też mogło śnić się temu aniołkowi. Nagle poczuł, że jego łapki przyciągają go do siebie. Frank znów oplótł swoje ręce wokół pasa Gerarda, którego aż przeszedł dreszcz pod wpływem nagłego dotyku. Otulony przez przyjaciela próbował zasnąc. Niestety na próżno. Jego myśli wciąż błądziły wokół ostatniego snu i tego co mógł oznaczać. Z jednej strony czuł się jak morderca a z drugiej jak bohater. Jeżeli to co mu się przyśniło było prawdą to uratował siebie i Franka przed kolejnymi upokorzeniami. Może cała ta banda przez śmierć kolejnego ze swoich liderów będzie żyła w takim strachu, że już nigdy nikogo nie skrzywdzą? Zabił człowieka, to było oczywiste ale dzięki temu ochronił siebie i swojego przyjaciela. Zemścił się za ich krzywdy. Wiedział, że dla Franka był bohaterem ale czy na prawdę było to konieczne? Czy w ogóle kogoś zabił? Spojrzał na zegarek. Było po 5.50. Kolejna nieprzespana noc. Już za parę minut musiał wstać i zacząć przygotowania do szkoły a już za kilkadziesiąt minut miał się dowiedzieć czy na prawdę był zabójcą. Nie ma co. Czekał go cudowny dzień. Wstał z łóżka, ubrał się i wyszedł do kuchni zrobić śniadanie. Przygotował kilka kanapek i herbatę i wszedł na górę, żeby obudzić Franka. W świetle wschodzącego słońca chłopak wyglądał przepięknie. Aż żal było go budzić.
-Fraank. Wstawaj pięknoto.-Gerard szeptał do ucha swojemu przyjacielowi. Ten otworzył oczy i aż serce zbiło mu mocniej gdy zauważył, że Gee był tak blisko niego.
-Hej. Już pora wstawać?
-Jeśli nie chcemy się spóźnić to na pewno. Przyniosłem Ci śniadanie.-powiedział podając chłopakowi tacę.
-Och jak Ty mnie rozpieszczasz.Nie trzeba było.

-Oj tam siedź cicho i jedz.
-Najpierw to wezmę prysznic jeśli pozwolisz no chyba, że masz ochotę wziąć go ze mną.-powiedział kokietersko Frank.
Gerard zrobił się cały czerwony. Gdy jego przyjaciel wstał i ruszył w kierunku łazienki pierwsze co zauważył to  opięte majtki na tyłku swojego przyjaciela. Jego wyobraźnia zaczęła podsuwać mu dość ciekawe obrazy.
-Idź sam bo jeszcze potem powiesz rodzicom, że Cię zgwałciłem.-zażartował.
-Czuję się urażony.-powiedział Frank zarzucając ręcznik na plecy.-Nie to nie. Sam się pozbawiam.
-Tylko nie za długo bo herbata wystygnie.
-Phi!

Podczas gdy Frank brał prysznic Gerard przygotował wszystko co było mu potrzebne dzisiejszego dnia. Był już praktycznie gotowy do wyjścia. Chwilę później z łazienki wyszedł Frank. Gee musiał przyznać, że wyglądał cholernie seksownie. Czarne rurki opinały się na jego seksownym tyłku, włosy miał w artystycznym nieładzie, koszulka z krótkim rękawem odkrywała jego tatuaże a w jego oczach zauważył błysk.
-Już jestem. Tęskniłeś?
-Bardzo. Dłużej się nie dało? Za 10 minut mamy wyjść a Ty musisz jeszcze zjeść.
Frank zbliżył się do Gerarda i przesunął ręką po jego torsie.
-Jeśli chcesz to może być dłużej.-powiedział flirciarsko i głośno się zaśmiał.
Gerard znów poczuł, że jego spodnie robią się coraz ciaśniejsze.
-Hahaha bardzo śmieszne. Ruszmy się w końcu.-poweidział Gerd odwracając się. Wtym samym czasie Frank klepnął go w tyłek i wybuchł śmiechem.
-Mrau! Niegrzeczny kocurek!
-Spierdalaj.
Po 10 minutach byli gotowi do wyjścia.
-Nie czekamy na Mikey'a:?-spytał Frank

-On już dawno wyszedł. Napisał kartkę że chce wyjść wcześniej żeby spotkać się z Alicią.
-A to ok. Spędzimy sobie jeszcze trochę czasu sam na sam.
Gerard poczuł, że przez słowa Franka jego serce znów przyspiesza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz